Kasia Bulicz - Kasprzak - "Dom na skraju"

 Z przyjemnością sięgnąłem po najnowszą powieść polskiej pisarki, której styl od pierwszych przypomina mi książki Katarzyny Nowak. To zdecydowanie na plus. Dodam, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Bulicz - Kasprzak.
Powieść rozpoczyna się nietypowo. Dokumenty rozwodowe kończące wspólny etap małżeństwa. Miasto Rubin, ulica Różana i mieszkańcy miasteczka prawie zaglądający sobie w okna swoich domostw. Marta po zakończeniu procesowego wraca w rodzinne strony, mając nadzieję na odzyskanie równowagi i spokoju po zakończonym związku. Niestety, szybko dostrzega zmiany jakie zaszły pod jej nieobecność. Zmiany w ludziach, którzy nie są tak życzliwi jak przed latami. 
 Autorka opisuje relacje z tymi, którzy kiedyś byli jej bliscy, a po powrocie nie zawsze jest tak, jakby sobie tego życzyła.
Na kartach poznajemy całą plejadę postaci, co na początku może irytować i namącić w trakcie czytania, ale nic nie dzieje się przypadkowo. Każdy bohater ma określone zadanie do spełnienia. Ale w zamian dostajemy opowieść o ludziach mających odbicie w nas i tych, których znamy. Pisarka obnaża ludzkie słabości, ale robi to niezwykle wdzięcznie wykazując się znajomością ludzkich zachowań. "Dom na skraju" to historia o zwykłych ludziach, ich ciemnych i jasnych stronach. Zaintrygowała mnie lekkość pióra, którym pisarka włada. W ogólnym rozrachunku jest widoczna wielka praca, którą włożyła w powstanie tej ksiażki.  Całą historia jest ciepłą opowieścią i czas na jej przeczytanie nie jest czasem zmarnowanym. Dla mnie miejscami było zbyt kolorowo, ale jestem przekonany że jest to wymarzona lektura dla kobiet. Dlatego polecam głównie płci pięknej.

Dawn Barker - "Pęknięte odbicie".

 Narodziny dziecka są powodem do radości, o ile to dziecko jest oczekiwane. A jednak...Depresja poporodowa zmienia kobietę, która nie zawsze prawidłowo interpretuje swoje relacje z noworodkiem doprowadzając nawet do zagrożenia życia dziecka. 
Anna i Tony są szczęśliwi gdy dowiadują się o ciąży. Żadne z nich nie podejrzewa że ten fakt może ogromnie zaważyć na ich życiu i dalszych relacjach. Narodziny chłopca na początku nie wprowadzają niczego podejrzanego. Kiedy jednak młoda matka zaczyna mieć zaburzenia nastroju wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli. Jest coraz gorzej. Zapracowany mężczyzna ignoruje kolejne  niepokojące symptomy. Koszmar rozpoczyna się gdy pewnego popołudnia wraca z pracy i zastaje pusty dom.

 Oniemiałem. W końcu przeczytałem opowieść bardzo ważną, traktującą o trudnych sprawach, poruszającą szalenie delikatne tematy. Książka jest napisana w sposób niesamowicie wciągający i tak naprawdę nie znalazłem tutaj żadnej skazy. Na końcu poszukałem informacji o autorce, która jest psychiatrą. W życiu nie przeczytałem książki tak głęboko opisującej relacje psychologiczne. Ta książka pogrąża nas w bólu, nieświadomie bierzemy odpowiedzialność za kolejne wydarzenia, zostajemy poddani własnej probie empatii. Ja uwierzyłem w tę historię, która mimo że jest smutna, ale pouczająca. Ta książka jest przesłaniem że nie należy bać się prosić o pomoc, nie ulegać fałszywym frazesom mówiącym że człowiekiem musi być silny. W Polsce według szacunkowych danych na depresję  cierpi około 1,5 miliona ludzi. Osobiście przeżyłem te historię głębiej niż większość czytelników, gdyż sam jestem w tej grupie i dopiero kilka dni temu przyznałem się publicznie do tego faktu. Zadziwił mnie pozytywny odzew ludzi. Piękna książka. Polecam nie tylko przyszłym matkom.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...