"Cyganie na polskich drogach" - Jerzy Ficowski

  Jerzy Tadeusz Ficowski (ur. 4 września 1924 w Warszawie, zm. 9 maja 2006 ) – polski poeta, eseista, autor tekstów piosenek, prozaik, tłumacz (z hiszpańskiego, cygańskiego, rosyjskiego, niemieckiego, włoskiego, francuskiego, rumuńskiego), żołnierz Armii Krajowej (ps. Wrak), uczestnik powstania warszawskiego, znawca folkloru żydowskiego i cygańskiego.

  Na temat Cyganów powstało niewiele opracowań. Ostatnim wielkim wydarzeniem była opisana historia Papuszy, cygańskiej poetki, ale niestety potraktowana po macoszemu. Czym jest książka Jerzego Ficowskiego? 

Ksiązkę zakupiłem na potrzeby własne. Potrzebowałem materiałów o życiu Romów na przestrzeni wieków, ich zwyczajach i codzienności do kolejnego utworu, który przygotowywałem. Na ponad pięćsiuset stronach otrzymałem fascynujący dokument, który czyta się niczym doskonałą ksiązkę przygodową. Autor opisuje pochodzenie Cyganów, ich życie na przestrzeni wieków w Polsce, a do tego otrzymujemy doskonale opisane zwyczaje. Jeden rozdział jest poświęcony Papuszy. Autor cytuje jej wiersze w oryginale i w tłumaczeniu na język polski. Zaskoczyły mnie wierzenia ludzi żyjących w podróży, ich odmienne, ale jakże dla nich ważne zwyczaje. 

"Cyganie na polskich drogach"  to kopalnia wiedzy na ich temat, ale zawiera coś więcej, co jest z pewnością celem nadrzędnym. Weryfikuje nie tylko naszą wiedzę, ale przede wszystkim autor pozwala nam złamać stereotypy, jakie się z nimi wiążą. Dla mnie szczególnie bolesnymi były rozdziały o zagładzie Cyganów w czasie II wojny światowej.

 Jerzy Ficowski ma dar opowiadania. Sam był doskonałym cyganologiem i popularyzatorem romskiej kultury. Cztery lata po zakończeniu wojny, dołączył do taborów, poznając życie Romów od środka. "Cyganie na polskich drogach" to fascynujący dokument, pełen zaskakujących faktów. Dodatkowym atutem są czarno - czerwone fotografie i ryciny.

 Książka mieni się obrazami. Raz sa one zabawne, innym razem smutne i nostalgiczne, aby po chwili porwać nas w wir zupełnie innych odczuć. Doskonała lektura dla wszystkich, chcących pogłębić wiedzę o zwyczajach i poznać ludzi, z którymi czasami spotykamy się na ulicy, a którzy różnią się od tych w książkach. Warto przeczytać.

"Tamte cudowne lata" - Marian Izaguirre


  Autorka urodziła się w Bilbao, a teraz mieszka w Madrycie, w domu pełnym książek, dobrej muzyki i przyjaciół. Od ukończenia studiów dziennikarskich pracuje w mediach i reklamie, jednocześnie zajmując się pisarstwem.
  Każdy czytelnik w słowie pisanym oczekuje świeżości, z nutą zaskoczenia i niepowtarzalności. Myślę, że porównanie tej powieści do Carlosa Zafona jest nadużyciem, ale to nie znaczy, że powieść jest słaba i niegodna zainteresowania. Autorka wplotła w historię mnóstwo wstawek do klasyków i nie tylko. Mamy tutaj antykwariat w Madrycie, dwie kobiety, wydawać się może o silnych charakterach. Antykwariat ledwo przędzie, a kobiety znajdują na to sposób. Za szybą ląduje autobiografia nieślubnej córki księcia Ashford. Kobiety wspólnie czytują książkę, a wkrótce dołącza trzecia, będąca klientką. Czytelnik dzięki lekturze i rozmowom poznaje przeszłość każdej z kobiet. Między nimi nawiązuje się specyficzna więź emocjonalna, a każda ma coś ciekawego do opowiedzenia na temat swojej przeszłości.

  "Tamte cudowne lata" to magiczna opowieść o miłości, na jaką nie zawsze jesteśmy w pełni gotowi, to nostalgia za przeszłością i życiem z kart postaci zaklętych w historiach klasyków. Autorka miała doskonały pomysł na powieść i w pełni ją wykorzystała. Ta książka przypadnie do gustu tym, którzy gustują w niepospiesznych historiach. Marian Izaguirre zachęca nas do czytania największych pisarzy, czarując ciekawe opowieści wyrwane z ich książek. Nic nie jest tutaj przypadkowe. Miejsce, kobiety, tło będące miejscem spotkań i rozmów. Całość stanowi misterną historię, będącą pokłonem w kierunku słowa pisanego, jak i arcydzieł literatury światowej. 

  "Tamte cudowne lata" to książka, która w moim mniemaniu ma również pewien mankament. Być może nie będę tutaj do końca sprawiedliwy, ale w czasie czytania miałem wrażenie, że tłumaczenie nie jest zbyt dokładne. Liczyłem ta tekst, który porwie mnie bardziej na otchłani duchowych wyżyn. Czegoś mi w książce brakuje, ale to nie znaczy, że tekst jest zły. Czasami słowa są zbyt spłaszczone i wydaje mi się, że można było je zamienić innymi, bardziej wzniosłymi, pasującymi do utworu. Ale to tylko moje odczucie. Książka zasługuje na uwagę. Idealna dla książkowych moli. Serdecznie polecam.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...