Wywiad z Krzysztofem Spadło



Piter Murphy: Witaj Krzysztofie. Mówisz o sobie: „Jestem łowcą wrażeń i kolekcjonerem miłych wspomnień, któremu pisanie sprawia frajdę”. Moja przygoda z Twoją twórczością zaczęła się od antologii opowiadań. Trudno mi było uwierzyć, że to debiut literacki. A jednak. „Marzyciele i pokutnicy” to Twój debiut na rynku. Genialnie łączysz fikcję z rzeczywistością. Skąd pomysły na tak różnorodne utwory?

Krzysztof Spadło: Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że debiut pisarski powinien być w formie powieści, jednak historia literatury zna wielu twórców, którzy przedstawili się czytelnikom publikując najpierw swoje opowiadania. Ja poszedłem ich śladem. Osobiście mam wielki sentyment do krótkich form, lubię historyjki zawarte na kilkunastu czy też kilkudziesięciu stronach. Zdecydowałem się na ten ruch gdyż sądzę, że opowiadania bardzo dobrze oddają kunszt autora. Oświadczam również, że jestem zdeklarowanym fanem opowieści, które łączą w sobie przenikanie światów nierealnych czy też zdarzeń nadprzyrodzonych z rzeczywistością, którą znamy. Trudno mi powiedzieć skąd pojawiają się u mnie takie pomysły, po prostu rodzą się nagle i niespodziewanie. Chyba dlatego, że wierzę w światy równoległe i wszędzie dopatruję się ich wpływów. Jestem pewien, że fundamenty mojej wyobraźni, zawdzięczam literaturze z okresu romantyzmu.

PM: Twoja nowa powieść „Skazaniec. Na pohybel całemu światu” to pierwszy tom opowieści osadzonej w latach dwudziestych ubiegłego roku. Skąd pomysł na takową fabułę? Pozytywne recenzje świadczą o tym, że książka nie odbiega jakością od debiutu, a może je nawet przewyższa? Wejście w świat odległy o blisko sto lat wstecz wymaga znajomości warunków więziennictwa i funkcjonowania lokalnego środowiska. Jak zdobywałeś materiały? Większość blogerów jest bezlitosna w ocenie twórczości autorów. Ciebie to nie dotyczy. Recenzenci się rozpływają nad utworami Twojego autorstwa, które zdobywają najwyższe oceny, czego serdecznie gratuluję. Gdzie tkwi klucz do dobrej fabuły? Przekonałem się, że nie obawiasz się wyzwań, wysoko stawiasz sobie poprzeczkę. 

KS: Prolog do powieści "Skazaniec", napisałem wiele lat temu. Kilka razy próbowałem rozwinąć tę opowieść ale nie byłem zadowolony z efektów. Tekst trafił na moim komputerze do jakiegoś zapomnianego katalogu i tam sobie spoczywał. Kiedy coś piszę, zawsze biorę pod uwagę fakt, że osoba która będzie to czytać, powinna się czuć zaskoczona, zaciekawiona. Nie jestem zainteresowany powielaniem pomysłów albo konstruowaniem historii na starych, sprawdzonych standardach. Staram się tego unikać. Myślę, że to jest nudne zarówno dla autora jak i dla czytelnika. Pewnego dnia mnie olśniło, przeczytałem ponownie prolog i pojąłem, że ten tekst w jasny sposób wymusza swoją dalszą fabułę. Zrezygnowałem w tej powieści z jakichkolwiek motywów fantastycznych i cisnąłem w nią wiele gatunków literackich takich jak obyczaj, dramat, sensację, romans, thriller, akcję, dokument historyczny. Przyświecał mi również cel, żeby nadać opowieści znamiona faktu i wtedy zaczął się mały problem. Musiałem pozyskać wiedzę na temat więziennictwa II Rzeczypospolitej. Bardzo szybko okazało się, że praktycznie nie ma żadnych opracowań naukowych w tym temacie. Nawiązałem kontakt z kilkoma polskimi historykami, wertowałem Narodowe Archiwum Cyfrowe, korzystałem z wiarygodnych serwisów internetowych i odwiedziłem również Centralną Bibliotekę Więziennictwa w Kaliszu. Dzięki uprzejmości wielu ludzi wszedłem w posiadanie archiwalnych zdjęć i dokumentów, zdobyłem wiedzę, którą dzielę się podczas spotkań autorskich.
Cieszy mnie fakt, że książka zbiera dobre recenzje. Starałem się napisać opowieść, która będzie w stanie zaserwować czytelnikowi ładunek emocji i refleksji. Historia jest nieprzewidywalna i to chyba również napędza ciekawość odbiorcy. Wiele osób, które zrecenzowały "Skazańca" podziela wspólną opinię, że poczuło więź sympatii z bohaterem, że kibicowało jego poczynaniom, że z każdą przeczytaną stroną stawali się kumplami. Trudno mi powiedzieć, co jest kluczem do dobrej fabuły, myślę, że składa się na to wiele czynników i nie ma jakiegoś uniwersalnego środka. Niewątpliwie bardzo ważnym argumentem jest język opowieści, który sprawia, że odbiorca nie czuje się znudzony lub zmęczony treścią.

PM: „Skazaniec” pojawił się w wersji elektronicznej, papierowej, oraz na wszelkiego rodzaju nośnikach. Zdecydowałeś się na self – publishing. Patrząc z perspektywy czasu nie żałujesz, ze nie powierzyłeś tego zadania profesjonalnym wydawcom? Nie jest tajemnica, że w naszym kraju kwitnie piractwo. Nie obawiasz się tego procederu, mając na uwadze własne utwory?

KS: To, że zdecydowałem się na self-publishing jest wynikiem tego, że wydawcy do których wysyłałem swoją powieść chyba nie byli zainteresowani jej wydaniem. Tylko jedno wydawnictwo przysłało mi odpowiedź, która brzmiała, że nie wydają serii. Żaden inny wydawca do którego wysłałem swój tekst, nigdy się do mnie nie odezwał. Natomiast jeśli idzie o zjawisko piractwa w naszym kraju które ma się całkiem dobrze, to dosięga wszystkich wydawców, bez względu na to czy jest to potężna firma czy też osoba, która samodzielnie wydaje swoje utwory.

PM: „Skazaniec” szybko zdobył prestiżowy tytuł „ebooka roku 2013”. Czy po ogłoszeniu wyników coś się zmieniło? Książka sprzedaje się lepiej, pojawiają się najwięksi wydawcy z ofertami? 

KS: Zdobycie tej nagrody jak do tej pory nie ma żadnego przełożenia. Skończyło się na gratulacjach od znajomych oraz od nieznanych mi osób, które miały okazję zapoznać się z tematyką powieści.

PM:Jak oceniasz rynek self - pusblishingu w Polsce? Wiele lat spędziłeś poza granicami kraju, więc masz porównanie. Czy według Ciebie wszystko idzie w dobrym kierunku?
KS: Self-publishing to rozwiązanie dla osób, które wierzą w to co robią. Zależy co kryje się pod pojęciem "rynek" bo jeśli ilość publikacji, to ten "rynek" pęka w szwach. Mnóstwo ludzi wrzuca swoją twórczość na wszelkiego rodzaju serwisy, jedni autorzy wyceniają swoją pracę na kilka złotych, inni publikują w formie bezpłatnej. W każdym bądź razie jest tego ogromna ilość. Pytanie - czy ktoś, kto coś napisał i w formie e-booka cisnął to w sieć jest przedstawicielem self-publishingu? Moim skromnym zdaniem - nie. Natomiast autorzy, którzy robią coś więcej czyli wydają książkę papierową, audiobooka, sami zajmują się sprzedażą swojej twórczości, organizują swoje spotkania autorskie, tworzą machinę promującą, zdobywają rzesze czytelników i reprezentują w oczach innych odpowiedni poziom literacki - tak. Miarą twórczości każdego autora jest czytelnik i myślę, że nie ma znaczenia czy taki autor został wydany przez firmę wydawniczą czy zrobił to samodzielnie. Odejdę na chwilę od istoty pytania i powiem o czymś innym, o tym jak wygląda self-publishing w moim wydaniu. W swoich działaniach funkcjonuję podobnie jak wydawnictwo, począwszy od sprawy najważniejszej, czyli korekty tekstu przez osobę mającą doświadczenie. Jeśli idzie o powieść "Skazaniec" tą sprawę powierzyłem pani Małgorzacie Majewskiej, której wiedza na temat języka polskiego i znajomość wszelkich zasad gramatycznych i ortograficznych jest po prostu dla mnie imponująca. Korekta jest niezbędna, jeśli ktokolwiek myśli inaczej nie ma racji. Każdy autor popełnia błędy, bez wyjątku. Materiały graficzne opracował pan Dariusz Herbowski z firmy Silver Lemon i w perfekcyjny sposób urzeczywistnił moje wizje. W działania związane z wydaniem książki papierowej byli zaangażowani również inni ludzi, tekst musiał zostać "złamany" przez osobę, która wie co robi a  czcionka dobrana tak, żeby była czytelna. Postawiłem na jakość i wypuściłem produkt z którego jestem dumny. Książka została wydrukowana na papierze dobrej jakości i posiada twardą oprawę. Solidność tyczy się także wydania audio i strony internetowej. Wyprodukowałem również zwiastun filmowy powieści i film krótkometrażowy, jednak nie uczyniłbym tego bez bezinteresownej pomocy moich przyjaciół. Pozyskałem patronów medialnych, którzy rozpowszechniali informację o książce i sam zorganizowałem sobie szereg spotkań autorskich, których do tej pory miałem kilkanaście a kilka kolejnych jest zaplanowanych. Włożyłem w to wszystko dużo pracy i energii.
Przytrafiła mi się tylko jedna, przykra i niezrozumiała dla mnie rzecz i chciałbym o tym wspomnieć. Otóż przed premierą powieści skontaktowałem się z jednym z największych serwisów literackich w kraju, który na łamach swojego portalu oferuje odpłatną reklamę książki. Wychodząc na przeciw wymogom czasu i rynku, stwierdziłem, że w tą formę trzeba zainwestować. Podjąłem rozmowy w tej sprawie z osobą, która na owym portalu jest odpowiedzialna za takie przedsięwzięcia i ustaliliśmy szczegóły. Kiedy mieliśmy już sfinalizować sprawę otrzymałem maila z taką oto treścią - "Panie Krzysztofie w związku z tym, że jest Pan autorem samodzielnie wydającym swoją książkę, jesteśmy zmuszeni odmówić możliwości reklamy Pańskiej powieści na łamach serwisu." To chyba dobry przykład na to, jak self-publishing jest traktowany na naszym rynku literackim.


PM: Jak oceniasz poziom literacki osób decydujących się na wydanie książki własnym sumptem? Zauważyłeś jakieś nieodkryte perełki? 

KS: Nic nie mogę na ten temat powiedzieć, bo po prostu nie wiem. Słyszałem o kilku autorach którzy sami publikują, mam nadzieję, że są zadowoleni z tego co robią i w swoim mniemaniu odnieśli sukces, który ma przełożenie na kwestie finansowe. 

PM: Nie mogę nie zapytać o jedna sprawę, jaka mnie nurtuje. Czy po napisaniu pierwszego tomu „Skazańca” szukałeś tradycyjnego wydawcy? Zastanawiałeś się nad pomogą agencji literackich?

KS: O poszukiwaniach wydawcy wspomniałem wcześniej. Pewnego dnia pomyślałem, że może warto skorzystać z usług agencji literackiej. Natknąłem się w internecie na kilka stron firm, które prowadzą taką działalność. Wysłałem kilka maili. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Stwierdziłem, że chyba mam pecha jeśli idzie o wydawnictwa i agencje literackie albo kontaktuję się nie z tymi z którymi powinienem. Odpuściłem więc i sam zająłem się swoimi sprawami.

PM: Rozumiem, że literatura to Twoja pasja, ale są jeszcze inne zainteresowania? Krzysztof Spadło na co dzień to….?

KS: Literatura to dla mnie pasja i praca, bowiem jest to jedyne zajęcie jakie uskuteczniam od wielu miesięcy. Jeśli idzie o moje zainteresowania, to orbitują one w szerokim pojęciu sztuki i wszystkiemu z czym jest ona kojarzona. Sam siebie nazywam kinomanem, bowiem darzę film bezwarunkową miłością.

PM: Co dla Ciebie oznacza sformułowanie „dobry pisarz”? Masz jakieś rady dla początkujących? 

KS: "Dobry pisarz" to ktoś taki, którego twórczość spotyka się z aprobatą czytelników. "Dobry pisarz" to osoba, która para się tylko pisaniem i z tego żyje. Zarabia na tyle godziwie, że jest w stanie opłacić swoje rachunki, zrobić zakupy i pozwolić sobie na jakieś małe przyjemności. Takich osób w naszym kraju jest garstka. Natomiast pomijając kwestie czysto materialne, "dobry pisarz" to taki autor, który się rozwija, ma swój własny i niepowtarzalny styl a każda jego kolejna książka to prawdziwa gratka dla czytelników.
Dla początkujących autorów raczej nie mam rad ale chętnie udzielę kilku wskazówek. Jeśli uważasz, że potrafisz pisać, czujesz słowo, masz dar do snucia opowieści to po prostu rób to. Ćwicz i doskonal swój warsztat, musisz mieć też dystans do własnej twórczości i nie popadać w samozachwyt. Pokaż swój tekst komuś kogo nie znasz, tylko taka osoba może obiektywnie ocenić twoją dokonania. Wyciągaj wnioski z rzetelnej krytyki. Poszukuj nowych rozwiązań literackich, nie powielaj tego co zostało już napisane na milion sposobów, staraj się być oryginalny i niepowtarzalny. Musisz mieć wiarę w to co robisz.

PM: Jestem przekonany, że literatura towarzyszy Ci każdego dnia. Kim są autorzy, których uważasz za wybitnych? Za co cenisz ich twórczość?

KS: Mówiąc o literaturze, domniemywam, że masz na myśli powieści, nowele, opowiadania... Kiedyś sporo czytałem ale dawno temu porzuciłem to zajęcie. Wiem, to może wydawać się trochę niedorzeczne ale taka jest prawda. Natomiast każdego dnia mam do czynienia ze słowem pisanym ale są to przede wszystkim artykuły prasowe z dziedzin, które mnie interesują i recenzje filmów. Dawno temu zaczytywałem się w sensacyjnych powieściach Roberta Ludluma, sięgałem również po pozycje Stephena Kinga i przebrnąłem przez twórczość Edgara Alana Poe. Osiągnięcia autorów o których wspominam cenię za oryginalność i płynność wypowiedzi.

PM: Która książka przeczytana w ostatnim czasie zrobiła na Tobie piorunujące wrażenie?

Ostatnią książkę przeczytałem pod koniec 2011 roku i była to powieść Kinga pt: "Dallas 63". Musiałem się z nią zapoznać, bowiem jest to opowieść traktująca o podróży w czasie a ja jestem miłośnikiem takich historyjek. Osobiście oceniam ją jako świetną pozycję literacką.
Pisanie jest szalenie absorbujące. Zabiera czas i energię autora. Masz stały rytm dobowy na oddawanie się tej czynności, a może piszesz, kiedy przychodzi tak zwana wena twórcza?
Jak sam wiesz z pisaniem bywa różnie. To nie jest zajęcie na pełny etat, gdzie każdego dnia trzeba wstać po to, żeby zrobić swoje. Sam sobie narzuciłem reżim, który nakazuje mi dzień w dzień odpalić edytor tekstu i dorzucić kolejne akapity. Jednak czasami bywa tak, że przesiedzę kilka godzin a kursor miga w tym samy miejscu. Przyznam się szczerze, że nie lubię takich dni.

PM: Na koniec powiedz, gdzie można nabyć Twoje książki? 

KS: Jeżeli chodzi o wydania elektroniczne, to są praktycznie we wszystkich księgarniach internetowych. W formie papierowej został wydany zbiór opowiadań "Marzyciele i pokutnicy" oraz I tom powieści "Skazaniec". Tą pierwszą pozycję można nabyć zarówno w księgarniach wysyłkowych jak i stacjonarnych, natomiast "Skazaniec" jest do kupienia na stronie internetowej powieści www.skazaniec.com i w kilku księgarniach tradycyjnych na terenie województwa opolskiego i śląskiego, które nie są związane z sieciowymi molochami.

PM: Krzysztofie. Z całego serca życzę Tobie wielkich sukcesów na niwie literackim, oraz w życiu osobistym. 

KS: Serdecznie dziękuję i Tobie życzę tego samego.







Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...