Daphne du Maurier - "Rebeka"


Książkę kupiłem po przeczytaniu, że "Rebeka" natchnęła samego Kinga i Hitchcocka. Z wielkim zainteresowaniem zacząłem czytać i wciągnął mnie piękny język i styl. Miałem wrażenie, że płynę z każdym rozdziałem. Nawet nie nużyły mnie długie opisy, które w innych książkach zdarza mi się opuszczać.

  "Rebeka" to historia na pozór prosta, ale czytelnik szybko przekonuje się, iż nie do końca. Wdowiec spotyka damę do towarzystwa wdowy, polującej na mężczyzn. Ich pierwsze spotkanie jest niefortunne, ale kolejne dni przynoszą zaskakujące ponowne spotkania. Nagłe oświadczyny są nieprzemyślane, ale młoda kobieta zgadza się bez zastanowienia. Tutaj mi coś zgrzytało,ale to jedyny minus tej historii.

  "Rebeka" jest opowieścią o pamięci o zmarłych, którzy nie zawsze potrafią i nie zawsze chcą dać o sobie zapomnieć. Ja w trakcie czytania usiłowałem przypomnieć sobie, skąd znam treść.Olśniło mnie pod koniec książki, kiedy przypomniałem sobie, iż na wakacjach oglądałem adaptację filmową, zresztą równie udaną.

  Niestety, minusem jest format i bardzo mała czcionka. To psuje przyjemność czytania, kiedy człowiek nawet z dobrym wzrokiem jak mój, musi często mrużyć oczy. Ale warto dla tej lektury.

Życzenia

 Boże Narodzenie to okres szczególny. Ludzie stają się dla siebie mili, starają się zapomnieć o wcześniejszych waśniach idąc do innych z kawałkiem białego opłatka. To czas życzeń, ale także czas sprawdzenia siebie.

 Drodzy Czytelnicy.

 Życzę Wam dojrzałości w sercach, spokoju, odkrycia tajemnicy narodzin Jezusa, a także radości płynącej z tego wyjątkowego wydarzenia. Niech ten czas będzie dla Was czasem przemyśleń, nostalgii i miłości względem innych, czasami tych mniej lubianych.


Remigiusz Mróz - Behawiorysta"

 Miałem kilka podejść do "Behawiorysty". Wszystko za sprawą streszczenia na tylnej okładce, która wspomina o zajęciu przedszkola przez zamachowca. Byłem przekonany, że cała książka o tym traktuje. A tutaj miła niespodzianka. 

 Takiego Remigiusza Mroza zaczynało mi brakować. W "Behawioryście" znowu pokazuje, iż nie powiedział ostatniego słowa.  Pewnie nie sięgnąłbym po tę książkę, ale przekonała mnie rekomendacja Tess Gerritsen. I na szczęście słusznie uczyniłem, biorąc ją do ręki. 

 Czym jest "Behawiorysta"? To połączenie kryminału z thrillerem, a wszystko na najwyższym poziomie. W internecie pojawia się nagranie on-line, w którym ktoś transmituje na żywo przekaz z tego, co ma nastąpić. A ktoś musi umrzeć. Dziecko. Pytanie które. To widzowie muszą zdecydować. Aresztowanie zamachowca to dopiero początek koszmaru, w którego udział zostaje wciągnięty były prokurator behawiorysta Gerard Edling. 

 Remigiusz Mróz pokazuje to co uwielbiam w literaturze - inteligencję, napięcie, doskonale rysy psychologiczne, dopracowane sceny i co jest jego znakiem formowym - dużą wiedzę w określonych tematach. Nutka na okładce z kroplami krwi to początek koszmaru, którego czytelnik staje się częścią. Jak zwykle widzimy tutaj pełne zaangażowanie autora w stosunku do czytelnika. W moim mniemaniu "Behawiorysta" zasługuje na bardzo wysokie noty. Polecam.

Ks. Jka Kaczkowski - "Dasz radę"

  Księdza Jana poznaję od końca, a raczej za pomocą odpowiedzi na pytania, które są zawarte w tej książce. Teraz nie dziwi mnie bum na książki zmarłego (niestety) kapłana, w którego życiowych refleksjach przejawia się wielka mądrość, ale przy tym skromność i pokora.

 Ksiądz Jan był postacią niezwykłą. To daje się odczuć po przeczytaniu odpowiedzi na zadawane pytania, które często mogą być trudne, albo nawet niewygodne dla innych duchownych. Dla księdza Jana nie ma takowych.

 Podoba mi się jego otwartość i szczerość. Sama książka jest podzielona tematycznie, co pozwala czytelnikowi na pewne rozeznanie. W moim mniemaniu potrzeba więcej duchownych, którzy są łącznikiem między agnostykami, a teistami, a ludźmi wierzącymi. Przecież każdemu, niezależnie od jego przekonań, należy się szacunek.

 Ksiądz Jan nie ukrywa faktów ze swojej rodzinie, chociażby niewierzącego ojca. Nie wątpię, że dla niego samego, nie była to sytuacja komfortowa. Na takie zwierzenia stać ludzi, którzy w swoim życiu przeszli przez piekło. Był jednym z założycieli domowego hospicjum, w 2009 roku został dyrektorem Puckiego hospicjum, imienia O. Pio. Do pracy w hospicjach angażował trudną młodzież. Nie było dla niego murów, których nie potrafił zburzyć. Niezwykłą postać. Serdecznie polecam.



Wojciech Jagielski - "Wypalanie traw"

 Niezbyt często sięgam po taka formę oddziaływania na moje zmysły, jaką jest reportaż. A może to inny gatunek? Trudno jest skategoryzować "Wypalanie traw". 

 Jagielski sięga po temat, o którym jakby ostatnio świat zamilknął. RPA, apartheid, walki na tle koloru skóry, ale nie tylko. Autor wgłębia się w historie ludzi zwykłych i tych na wysokich stanowiskach. Wszystko jest tutaj pogmatwane, nie ma sprawiedliwości,a różnice klasowe i przemoc są na porządku dziennych. 
 "Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie" - nasuwa mi się ta myśl po tej lekturze. Tutaj nie ma wygranych i przegranych, każdy coś stracił, każdy nosi w sobie wielka traumę, często żyjąc na krawędzi wyczerpania, czy też obawiając się o własne życie.

 Sam nigdy nie rozumiałem nienawiści niechęci do człowieka z powodu jego przekonań, pochodzenia, czy koloru skóry. Z pewnością podałbym rękę czarnoskóremu. Nie widzę w tym problemu. 
 Podoba mi się język, jakim autor operuje i brak stawania po jednej stronie. Czysty zawodowy obiektywizm. Co lepsze? Tutaj nie ma nic lepszego, czy nic gorszego. Tutaj wszystko jest trudne do akceptacji przez nas - ludzi mających spokój, dom, jedzenie i pracę. 
 Jagielski nie obawia się trudnych tematów, a "Wypalanie traw" jest dla mnie przykładem dziennikarza mającego coś do powiedzenia. 

"Wypalanie traw" czyta się niczym doskonałą powieść kryminalną. A akcja osadzona jest w Republice Południowej Afryki. Dzięki tej książce zrozumiałem, czym jest apartheid. Do tej pory miałem mgliste pojęcie na temat złożoności tego zjawiska, a zarazem problemu. Autor dużo miejsca poświęca zmarłemu w 2013 roku Nelsonowi Mandela. I jest coś jeszcze. Ta książka to ie tylko opowieść o apartheidzie, ale także widzimy co dzieje się po jego zakończeniu. Czy człowiek potrafi stać się na nowo takim, jakim był lata wcześniej? Z przyjemnością sięgnę po inne ksiązki autora.

 Niezwykle ciekawa i pouczająca lektura. Polecam.

Dziękuję, że jesteście.

 Dawno nie pisałem czegoś osobistego, więc czas to uczynić. Dziękuję za kolejne odwiedziny, za linkowanie mojego bloga w różnych przestrzeniach wirtualnego świata. 

 Po głębokich przemyśleniach i wsłuchaniu się w uwagi dotyczących "Śpiącego Kopciuszka" postanowiłem wycofać utwór z dystrybucji w sieci. Tekst zostaje rozwinięty, dopracowany i częściowo zamieniony, a następnie wysłany do tradycyjnych wydawców. Być może kiedyś spełnię swoje marzenie i zobaczę książkę na księgarskich półkach?

 Osoby, które zechciały przeczytać historie Jolanty, niezwykle pomogły mi, wskazując na słabe strony powieści. 
Od pewnego czasu trafiam w sieci na ludzi, z którymi wchodzę w interakcje, głównie za pomocą e-maili, czy tez wymiany wiadomości na portalu Lubimy Czytać. 

 Kilka dni temu na LC przekroczyłem 20 tysięcy "plusików" od osób, którym moje opinie wydają się być pomocne. Cieszy mnie każdy e-mail, każda wymiana doświadczeń. Kontaktować się ze mną można za pomocą bloga, portalu Lubimy Czytać, oraz konta na facebooku. 

 Dziękuję, że jesteście. Korzystając z okazji życzę Wam wspaniałych prezentów od Mikołaja. Oczywiście prezentów w postaci książek.

Jakub Małecki - "Ślady"

 Po fenomenalnym "Dygocie" długo nie potrafiłem otrząsnąć się z tekstu, który do mnie przylgnął na dłużej, dając objawienie pisarza, którego wręcz uwielbiam po jego tekście. 

 "Ślady" to zbiór opowiadań, a każde jest opatrzone mapką, aby czytelnik miał świadomość, gdzie dokładnie dzieje się akcja danej historii. Małecki znowu powalił mnie na kolana swoją prostotą, a zarazem mądrością dotyczącą życia. Po raz kolejny przemyca w swojej opowieści historie ludzi zwykłych, a niebanalnych, często odrzuconych na skraj marginesu, albo spoza niego. 
 Czy życie jest wariactwem ? - zadałem sobie pytanie po tej niezwykłej lekturze. Kilka historii wydawać się może luźno związanych ze sobą, prowadzą do konkluzji, która nie jest oczywista. 

 Autor ociera się o różne gatunki, czasami jest to realizm magiczny, innym razem przywołuje czytelnika do rzeczywistości, która powinna być nudna i szara, a taka nie jest. Nie pokuszę się porównywania Jakuba Małeckiego do innych pisarzy, gdyż byłoby to zbytnie uproszczenie. Wielkich autorów nie można porównywać do innych. Jakub Małecki w moim mniemaniu jest osobą niezwykle zdolną, a przy tym skromną. Śledzę spotkania autorskie, czytam wywiady. To pisarz, który jest objawieniem, a nie znudzonym człowiekiem piszącym z nudów. Małecki mimo młodego wieku jest niezwykle przenikliwym obserwatorem człowieka.

  Po lekturze "śladów" zostaje w nas rysa, która jest śladem tego, z jakim człowiekiem mamy do czynienia. Nie idzie w popularne tematy, o prostej fabule, ale pokazuje złożony świat. A wszystko podane w sposób  niezwykle wyważony. Czytając prozę Maleckiego mam wrażenie jakbym był na obiedzie u króla. Wykwintnie podane, ze smakiem, doskonale przyprawione. Polecam.

Austin Wright - "Zwierzęta nocy"

 Książkę zakupiłem pod wpływem impulsu. W kinowych zapowiedziach zobaczyłem zapowiedź adaptacji filmowej książki i jak zwykle nie potrafiłem sobie odmówić porównania. Książka już za mną, a film w najbliższym czasie. 

 Wydawca reklamuje książkę jako arcydzieło literatury amerykańskiej. To mnie trochę zmyliło. Nie wiem, czy istnieją kryteria pozwalające okrzyknąć utwory arcydziełami, ale nie ulega wątpliwości, że "Zwierzęta nocy" są dobrze napisaną prozą. 

 Historia na pierwszy rzut oka może wydawać się odgrzanym kotletem. Susan otrzymuje od byłego męża Edwarda rękopis nowej powieści. Doskonale zna poprzedniego partnera, aspirującego pisarza, bez większych sukcesów na koncie. Sama jednak zmusza się do przeczytania skryptu, który ją zaskakuje. Kobieta znajduje w tej ponurej i niezwykle smutnej historii odniesienia do swojego życia. Kobieta zanurza się w tej historii, z trudem przenosząc się do świata rzeczywistego, do hałasujących dzieci, swoich obowiązków i utyskiwań męża. 

 Wright stworzył niezwykle sugestywną opowieść o tym, jak jedno wydarzenie wpływa na resztę naszego życia. Zwykłe wydarzenie, jakim jest jazda na opustoszałej autostradzie, doprowadza do tragedii. Akcja jest powolna, autor pozwala sobie na podawanie szczegółów, skupia się na postaciach, rysuje ich osobowości, nadaje im realny kształt, czasami będący czymś więcej. Gwałty, morderstwa i mąż, Tony,profesor matematyki, który traci żonę i córkę. Czy można żyć nadal, kiedy życie na pozór się kończy? Zemsta? Brak dowodów, brak świadków. Kiedy zabłyśnie światełko w tunelu, wtedy zacznie się polowanie na...

 Autor pokazuje granice ludzkich percepcji cierpienia i bólu, naznacza ich granice. Wszystko jest niepewne, ale w sukurs przychodzi strażnik prawa, który twierdzi, że mają podejrzanych. Tony musi przylecieć na konfrontację. 

 Wright zaskoczył mnie zakończeniem, ale także zasiał we mnie pewien rodzaj niepokoju, związany z wyborami ludzi, z zaburzeniami natury psychicznej. Cały utwór odebrałem niezwykle sugestywnie. Pisarz ma dobre pióro, zasługujące na poznanie. Mimo trudnego tematu wybiorę się do kina. Warto przeczytać.

John Irving - "Jednoroczna wdowa"

 Irving po raz kolejny mnie zaczarował, mimo tego, że jego utwór jest przesycony erotyką. Dobry autor wie, gdzie leżą granice smaku. Irving do nich należy. Początkowa scena nakrycia matki z kochankiem przez kilkuletnią dziewczynkę jest odzwierciedleniem odwagi pisarza. 

 "Jednoroczna wdowa" to utwór opowiadający życie wziętej pisarki Ruth Cole. Ruth odnosi wielkie sukcesy w życiu zawodowym, ale to nie przekłada się w żadnej mierze na jej życie prywatne. Jej uczucia są dalekie od tych, opisywanych w swoich powieściach. Historia o rozpadzie rodziny i konsekwencjach tego rozpadu w dorosłym życiu kobiety. 

 "Jednoroczna wdowa" to słodko - gorzka prawda o ludziach zamkniętych w swoich domkach składających się z murów samotności. Z jednej strony łakną bliskości, jednak strach przed odrzuceniem powoduje u nich odruchy blokady.

 Irving po raz kolejny pokazuje klasę w swojej opowieści, zmierzając się z tematem niezwykle trudnym i złożonym. Czyni to w sposób subtelny, a momentami okraszony humorem. Doskonały rys każdej postaci, piękne kreski podkreślające indywidualności i różnice występujących tutaj ludzi, uwikłanych w sieci własnych ograniczeń. 

 Twórczości Irvinga chyba nie można porównywać z innymi, żyjącymi pisarzami. Poszedł własną ścieżką, co jest zdecydowanie właściwym posunięciem. Mnie zachwyca każda powieścią. Niezwykły talent, a przy tym skromny człowiek, zachowujący kontakt z rzeczywistością, ale w utworach bywa z tym różnie. Autor dużej wyobraźni. Mój ulubiony. Serdecznie polecam.

Eric -Emmanuel Schmitt - "Noc ognia"

 Schmitta zwyczajnie uwielbiam. Czytam wszystko, co pisze i wszystkim się zachwycam. "Noc ognia" to książka niezbyt duża objętościowa, ale bogata w treść. Nie miałem pojęcia, że w tej książce odnajdę coś więcej, niż sam tekst. 

 Autor wchodzi tutaj w sferę ducha, metafizyki, ateizmu i wiary w Boga. To historia człowieka zagubionego w swoim życiu. Jego decyzja wyjazdu na Saharę okazała się być dla niego zbawienna. Nie towarzyszy mu wiele osób, wręcz przeciwnie. Rozmowy z przewodnikami są ciekawe, ale również naznaczone tym, co dotyczy życia. 

 Schmitt sięga po doświadczenia z własnego życia, wydobywając na świat fakty dotyczące relacji z Bogiem. Mamy tutaj porównanie dwóch myślicieli - katolickiego księdza i zagorzałego ateisty. Który ma rację?

 Człowiek poznaje siebie w sytuacjach ekstremalnych. Kiedy nasz bohater gubi się wieczorem na pustyni w samotności, zaczyna rozumieć, że może nie przeżyć. Ziemię otula ciemność, a wraz z nią nadchodzi strach. Czy wystarczy krótki czas na zmianę myślenia? Zakończenie tej opowieści jest niezwykle piękne.

 Schmitt napisał utwór, który mocno mnie poruszył. Jak zwykle pięknie operuje słowem, jak zwykle trudno jest zapomnieć o tym, co się przeczytało. Dla mnie kolejne książki Schmitta to nadchodzące święta, które nabożnie celebruję. Schmitta się nie czyta, Schittem się delektuje.  "Noc ognia" to książka skierowana dla ludzi, poszukujących pięknej lektury. Tutaj dzieje się wiele, ale dla tej lektury trzeba zarezerwować czas. Intymna, przemyślana i zwyczajnie piękna historia o życiu. Polecam!!!!

Luca D'andrea - "Istota zła"


 O książce usłyszałem jakiś czas temu, otrzymując wydrukowany darmowy fragment. Pamiętam teksty w stylu "Powieść, do której prawa zostały sprzedane do ponad 30 krajów". Przeczytałem o zachwytach samego Stephena Kinga. Wtedy odłożyłem mini - książeczkę z rozdziałem, która wkrótce jednak trafiła w moje dłonie. Przeczytałem i wiedziałem, że MUSZĘ przeczytać.

 W "Istocie zła" jest coś niepokojącego. To coś o wiele więcej, od trzymania czytelnika w napięciu, chociaż cała opowieść jest mistrzostwem. Niestety, niewiele mogę tutaj napisać  z fabuły, aby nie być posądzonym o spoilerowanie. 

 Generalnie chodzi o wypad do gór, spotkanie z Bestią i Syndrom Stresu Pourazowego. Oczywiście jest to bardzo, ale to bardzo ogólny zarys. Autor popisał się doskonałą znajomością meandrów ludzkiej psychiki, czasami tej mrocznej, o której istnieniu sami nie mamy pojęcia. 

 "Istota zła" pokazuje pierwiastek, a raczej mechanizm, który może zepchnąć człowieka do najgorszych czynów. To niezwykle mroczna opowieść, która niesamowicie przyciąga niczym magnes i uzależnia. Szukałem utworu podobnego, ale nie potrafiłem jej porównać do niczego, co czytałem. Czy D'andrea wykuwa nowe trendy w literaturze? Tego nie wiem, ale jestem przekonany o jego wielkim toalecie i czekam na kolejny, równie błyskotliwy utwór. "Istota zła" została napisana w sposób przemyślany. Autor zadbał o realizm opisów, a sam język jest prosty, ale pozbawiony taniego prostactwa i wulgaryzmów. 

 Polecam "Istotę zła'' każdemu dorosłemu czytelnikowi. Ta książka jest w pewnej mierze książką o każdym z nas.

Kristin Hannah - "Słowik"

 O wojnie napisano wiele rozpraw naukowych, powieści i innych gatunków. Można by rzecz, że temat jest wyczerpany. A jednak czasami pojawia się perełka, która wprowadza czytelnika w stan emocjonalnego rozchwiania, a sama lektura staje się wywyższona do rangi świętości.

Kristin Hannah nie napisała niczego odkrywczego, jakby mogło się wydawać. Mamy historię dwóch sióstr, ich ojca i ich trudnych relacji. A wszystko rozpoczyna się u progu rozpoczęcia II Wojny Światowej. 

 "Słowik" jest powieścią niezwykłą ze względu na klimat w niej panujący, język czy też tło. Autorka perfekcyjnie opisuje czas jakże trudny, który zmienia mieszkańców Francji. To w tym kraju osadziła swoją opowieść. 

 Dwie siostry, wydawać się może, że na pozór znacząco różniące się od siebie, a jednak...Wybuch wojny, a za nim idące konsekwencje zmieniają psychikę i decyzje, które często muszą być podejmowane w ułamku sekundy. 

 "Słowik" jest dla mnie przykładem książki, w której pisze się w sposób doskonały o przemocy, ale bez wulgaryzmów, a same sceny przemocy  ograniczając do minimum. Pisarka poszła w stronę relacji międzyludzkich, czasami mocno zagmatwanych, które niosą za sobą czasami szalone wybory. Kristin Hannah pokazała człowieka  w sytuacji ekstremalnej, ale skupiając się na jego pozytywnych stronach. 

 Czasami jest tak, że cokolwiek napisze się o utworze, to nie będzie nawet w połowie oddaniem emocji, które towarzyszą czytelnikowi. Tak było ze mną w tym przypadku. "Słowik" wędruje u mnie na najwyższą półkę.

 Ta książka jest niezwykła sama w sobie. Napisana z wielkim rozmachem, dopracowana w każdym calu przypomina to, co odchodzi powoli w niepamięć. Niezwykle piękna opowieść o rodzinie, o miłości, odwadze. Serdecznie zachęcam do tej lektury.

Marie Tourell Søderberg - "Hygge. Duńska sztuka szczęścia"

 Na uwagę zasługuje okładka, przypominająca drobinki złota na ciemnym tle. Muszę przyznać, że w rzeczywistości wygląda ona  niesamowicie. Do tego twarda oprawa czyni ją trwalszą. Niestety, czcionka jest bardzo mała, co z pewnością dla wielu czytelników okaże się być problemem.

 Hygge jest słowem, którego używają Duńczycy, oznaczające filozofię życia. Nie ma dokładnego odpowiednika  w języku polskim, ale przeglądając książkę, gdyż połowa książki to obrazki, jakoś nie znaleźć w niej niczego zakasującego i odkrywczego. Mnie hygge przypomina połączenie feng- shui z połączeniem pomieszanych filozofii życiowych.

 Książka traktuje o zwyczajach panujących w Danii, w narodzie uznanym za najszczęśliwszym na całym globie. Ta książka daje odpowiedź dlaczego tak się dzieje. Każdy człowiek potrzebuje ciepła i bliskości innych osób, a wtedy doznaje czegoś, na kształt hygge. Ale hygge to również umiejętność cieszenia się z codziennych drobiazgów, jedzenia czy spacerów. Miałem wrażenie, że autorka napisała te książkę na siłę, wszak jest znaną autorką w swoim kraju. 


Alex Marwood - "Zabójca z sąsiedztwa"

 Na początku zaznaczę, że nie jest to typowy kryminał i za to moja ocena idzie do góry. Historia grupy ludzi, nie znających się na początku, podchodzących do siebie z wielką dozą nieufności. Każdy z lokatorów wynajmuje pokoje w kamienicy, która nie jest przesadnie luksusowa, ale daje coś w zamian. Właściciel Kamienicznik nie wiele pyta o kwestie, które powinny go interesować w przypadku przyjmowania lokatora. Wszystko sprowadza się do regularnego płacenia czynszu. To oczywiście początek tego, co dostajemy w tej naprawdę niesamowitej historii. 

 Za każdym z lokatorów ciągnie się przeszłość, z którą próbują zerwać. Nic nie jest oczywiste. Autorka odkrywa karty powoli, co prowadzi czytelnika na wyżyny ciekawości co wydarzy się dalej. A dzieje się wiele. Pomysłowość Alex Marwood wydaje się nie mieć granic. Całą historia to doskonale skonstruowane studium ludzkiego cierpienia, opartego na strachu i niepewności, prowadzącej do zachowań anormalnych. 

 Jest w tej opowieści pewien klimat, nieznany mi z książek innych autorów. Samo zakończenie z jedna z postaci (Cher) zasługuje na Oscara. Po tej lekturze zaczniesz się zastanawiać jak dobrze znasz swoich sąsiadów. Ściany i mury przechowują tajemnice.

 "Zabójca s sąsiedztwa" to książka, od której nie mogłem się oderwać. Jednak pojawiają się autorzy, potrafiący pisać z wielką dozą świeżości. Jakiś czas temu zakupiłem ebooka z poprzednią powieścią autorki i czuję, że za niedługo będę musiał po niego sięgnąć. Nie ma nic przyjemniejszego od przeczytania historii kryminalnej z rozbudowanym wątkiem obyczajowym. Jak dla mnie bomba. Polecam.

Marlon James - "Krótka historia siedmiu zabójstw"


  Na początku mój wzrok przykuła okładka, przypominająca mi płytę gramofonową lub płytę cd. Krążek? Według mnie celnie, skoro chodzi o legendę Boba Marleya. Ale czy oby na pewno? Do tego napis:" Laureat Nagrody Bookera 2015". Staram się wszystkie nagrodzone pozycje tym wyróżnieniem. To prestiż i pewność, że sięgam po utwór na bardzo wysokim poziomie.

 "Krótka historia siedmiu zabójstw" do "krótkich" nie należy. To blisko 750 stron czytania niezbyt dużym drukiem. Nie wiem, od czego zacząć. Zacznę od minusów. Książka jest nasycona wulgaryzmami, scenami przemocy i najeżona błędami ortograficznymi i stylistycznymi. Kiedy zakończyłem kilkanaście stron, zacząłem zastanawiać się, czy oby na pewno dostałem egzemplarz sprzed korekty. Potem zrozumiałem. Przecież to przemawia rzesza postaci, autor oddaje głos wielu postaciom, które mają "coś" do powiedzenia, czasami niewiele wnosząc do tej historii, ale są uwikłane w całość tej składanki. 

 Teraz przejdę do plusów. "Krótka historia siedmiu zabójstw" jest oryginalna i z pewnością to zaważyło na nominacji i na nagrodzie. James pisze o swojej ojczyźnie, nie tylko w sposób "ugrzeczniony", ale także pokazuje ciemne strony Jamajki. Przekrój czasowy jest wielki, a same wydarzenia są gwałtowne, czasami przyspieszają, aby nagle zwolnić, niczym serce. W tej historii dzieje się wiele, a sam autor nie boi się szokować, stawia na naturalizm i język ulicy. Po lekturze muszę przyznać, że mimo niechęci do takiego języka, tutaj jest on jak najbardziej uzasadniony.

 "Krótka historia siedmiu" zabójstw to niesfilmowany dokument, może trochę zbyt fantastyczny i odrealniony, ale doskonale wpisuje się w kanon współczesnego odbiorcy, mającego dosyć ugrzecznionych historyjek. 
W tę książkę trzeba się zaangażować, aby ją zrozumieć. Z pewnością nie jest ona przeznaczona dla każdego. Język i sceny mogą szokować, a nawet zniechęcić. 

 Wysoko oceniam prozę Jamesa, jednocześnie gratulując mu odwagi i uporu. Na tylnej okładce w notce jest informacja: " ...Zadebiutował w 2005 roku powieścią Crow's Devil. Wydawcy odrzucali książkę 78 razy, ale po opublikowaniu znalazła się m. in. wśród finalistów Los Angeles Times Book Prize oraz Commonwealth Writes Prize". 

 Tej powieści nie można opisać, ją zwyczajnie trzeba przeczytać. Ma w sobie coś z niepokoju, ale również coś z nadziei. Takich książek nie piszę się na kolanie. Polecam!!!

Jarosław Sokół - "Awiatorzy. Opowieść o polskkich lotnikach"

 Niewiele brakowało, a nie przeczytałbym tej książki. Z góry stwierdziłem, że tematyka jak dla mnie jest mało interesująca. A jednak pod namową i układem o ewentualnym  oddaniu książki osobie trzeciej w razie "męki przy czytaniu". 

 Przyznaję się bez bicia. Nie czytałem "Czasu honoru" i nie widziałem serialu. Literatura wojenna to zupełnie nie moja bajka. A jednak sięgnąłem po "Awiatorów". 

 Tytułowi awiatorzy to ludzie, których pasją jest lotnictwo, którzy żyją w czasie wojny i są gotowi oddać życie w żelaznych ptakach. Jarosław Sokół zaskoczył mnie niezwykle, przykuwając moją uwagę szczegółami, które są niezwykle istotne w tych opowieściach. W "Awiatorach" wybiera postacie  czasami skrajnie nieodpowiedzialne, tchórzliwe, a przez to przekonuje mnie do nich. Mam dosyć czytania o tych, którzy byli gotowi oddać życie za ojczyznę. A co z pozostałymi? Sokół odkrywa w swoich opowieściach elementy często przemilczane i wstydliwe. Można to uznać za wyjątkowo cenne doświadczenie. 

 Opowieści czasami są smutne, ale są chwile, w których możemy liczyć na elementy humorystyczne. Ale prym tutaj wiodą samoloty, lotnictwo i oni - asy podniebnych przestworzy. 

 Książka ma jedną wadę jak dla mnie. Zbyt szybko się zakończyła. Zaskoczyła mnie treścią jak i wiedzą autora na temat maszyn lotniczych, używanych w tamtych czasach. W "Awiatorach" króluje fikcja, ale czy tylko ona? Smaczku dodają autentyczne zdjęcia lotników. Czego można chcieć więcej? Przyznaję bez bicia, iż wyprawa w daleką przeszłość zaskoczyła się ku mojemu zaskoczeniu wielkim sukcesem. To niezwykła książka, jakże różniąca się od tych, którymi jesteśmy zalewani w księgarniach. Plusem jest piękna, twarda okładka. Serdecznie polecam.

James Casper - "Listy do Penelopy"


 Lubię chwile, w których potrafię w pełni oderwać się od rzeczywistości i zanurzyć w świecie wykreowanych postaci, jak postać małej dziewczynki Penelopy i jej korespondencyjnego przyjaciela Feliksa. Kiedy mała dziewczynka nawiązuje kontakt z kimś, podającym się za rówieśnika zapomina o ojcu w więzieniu, o ojczymie i wszystkich problemach.  Licza się ich tajemnice. Tak przynajmniej wydaje się Penelopie, która w swojej naiwności wierzy w każde słowo płynące z kolejnych, zapisanych stron, zapisanych dziwnym kształtem liter. 

 Kiedyś musi nastąpić konfrontacja w życiu realnym. I takowa następuje, ale okazuje się, że ktoś tutaj kłamał. Czy Penelopa jest w niebezpieczeństwie? 

 "Listy do Penelopy" to słodko - gorzka opowieść o dwóch biegunach życia, które znajdują wspólny mianownik, przyciągając się wzajemnie, nawiązując niewidzialną nić sympatii i porozumienia. W tej historii nie ma bajki, ale są uczucia, które możemy uznać za prawdziwe. Opowieść o dziewczynce i jje życiu, które nie jest usłane różami, ale dzięki wsparciu innych jest do zniesienia. 

 Książka napisana pięknym językiem, pozbawiona wulgaryzmów, skupiająca się na dobrych stronach ludzkiego losu jest idealną lekturą zarówno dla młodzieży jak i dla dorosłych. 

 "Listy do penelopy" polecam wszystkim, szukającym furki do innego świata, w którym chcą spędzić trochę czasu. A może zagoszczą w nim an dłużej? Tgeo nie wiem. Ale wiem, że warto się przekonać. Polecam.

"Syn" Philipp Mayer

 Po pierwszych stronach wróciły wspomnienia. W dzieciństwie zaczytywałem się w książkach Karola Maya o Indianach. May jak nikt inny potrafił rozgrzać moją wyobraźnię do czerwoności. Minęło wiele lat i w moje ręce wpada "Syn". Podobieństwa, różnice? Czy to ważne? Mayer napisał opowieść o rodzinie McCulloughów, osadzając ich w czasach kilku pokoleń w dwóch wiekach.  

 Co się dzieje, kiedy na dom napadają Indianie, gwałcą i mordują siostrę i córkę, a chłopca przysposabiają do swojego plemienia, przygotowując go do czynienia strasznych rzeczy. 

 Mayer na łamach powieści tworzy przenikliwą prozę, zadającą czytelnikowi cios w serce. Czy można wyrzec się własnej tożsamości, przybierając obce kulturowo i mentalnie zachowanie, prowadzące do zachowań nieracjonalnych? 

 Opowieść o kolejnych pokoleniach rodziny, ale nie ma tutaj miejsca na szarość i nudę. Mayer zanurza nas w świecie, który jest niezwykły, kolorowy, pełen niespodzianek. Ale jest jeszcze coś, co pozwala tej książce żyć, a historia wydaje się być oparta na faktach. Pisarz dogłębnie wchodzi w wykreowane postacie, a każdy rozdział oddycha własną przestrzenią i powietrzem. 

 W "Synu" zaskoczyła mnie fabuła, narracja i dialogi. Wszystko jest na najwyższym poziomie, a całość jest zamknięta w ciekawej ze względu na wydarzenia na świecie , klamrze czasowej. W tej historii widzimy jak losy pojedynczych ludzi wpływają na losy świata. 

 "Syn" jest lektura wymagającą uwagi, ale w zamian dająca po stokroć satysfakcję z czerpania z tego źródła utworu będącego kwintesencją literatury wyższej. Trudno było mi się rozstawać z postaciami, które przez jakiś czas żyły w mojej głowie. Książka znajduje wysokie miejsce w mojej prywatnej biblioteczce.  Chce do niej wracać co jakis czas. Do wybranych fragmentów, pojedynczych scen. 

 Mayer napisał książkę, która bez wątpienia jest niezwykła, uderzająco szokująca, a zarazem piękna. W "Synu" znajdujemy wiele kontrastów. Autor pisze twardym językiem,nie siląc się na piękne słówka tam, gdzie są niepotrzebne. 

 "Syn" w moim mniemaniu to dzieło wybitne. Niewielu jest pisarzy potrafiących tak pisać. Serdecznie polecam.

Magdalena Witkiewicz - "Pracownia dobrych myśli"

 Kolejna książka Magdaleny Witkiewicz przyniosła mi w prezencie wiele radości i odprężenie. Jak zwykle autorka stanęła na wysokości zadania, fundując czytelnikowi wesołe podejście do tematów, które nie zawsze są wdzięczne czy też pozytywne.  czarodziejka Magdalena przenosi nas w zupełnie inny świat, do Miasteczka, na ulicę Przytulną. 

  Poznajemy mieszkańców kamienicy, którzy różnią się od siebie i są dla siebie obcy. Do czasu. Kiedy pojawia się Gigi, nawiązując bliższą znajomość ze starszą panią, nic już nie jest takie samo. Ludzie zaczynają się integrować, a miejsce będące wcześniej miejscem, w którym sprzedawano trumny, zostaje kwiaciarnią, która prowadzi Florian.

 W "Pracowni dobrych myśli" wiele się dzieje. Oczywiście największe zamieszanie wokoło siebie robi "starsza pani", która opanowuje obsługę tabletu, a to dopiero początek jej zwariowanych pomysłów. A ma ich wiele. 

 Po raz kolejny bawiłem się wytrawnie, czytając historię Gigi i jej szefowej. Delikatnie mówiąc, panie za sobą nie przepadają. A lowelas z telewizji? Jak zwykle jest wesoło, barwnie i ciekawie. Nie wspomnę o Wiesławie, której nalewki są znane w całym otoczeniu.

 Magdalena Witkiewicz jest dla mnie przykładem pisarki, potrafiącej pisać lekko, z przymrużeniem oka, ale także z wielką wrażliwością. Pod na pozór komicznymi postaciami nie zawsze kryją się pozytywni bohaterowie. Jak zwykle dostajemy opowieść, która się nie dłuży, ale czas spędzony z "Pracownią dobrych myśli" wyzwala w czytelniku wiele pozytywnych odczuć. Dziękuję autorce za tę opowieść. Serdecznie polecam.

Joyce Carol Oates - "Ofiara"

 Oates zaskakuje podobnie, tym razem wbijając w moje serce sztylet, którym jest trudna tematyka, której się podejmuje. Zostaje zaatakowana czarnoskóra dziewczyna. Nie ulega wątpliwości, że napad ma podłoże rasowe, ale co to zmienia w ludziach, którzy przemawiają, przedstawiając swoje odczucia połączone z obserwacją?

 Pisarka ma wielką zdolność pokazywania wszystkiego, co trudno jest uchwycić w słowach i przekazać czytelnikowi, aby ten poczuł się w centrum wydarzeń i wzbudzić w nim empatię. 

 Nie ma tutaj taniej moralizacji, ale jest głęboka analiza określonego środowiska rasowego, obyczajowego i sąsiedzkiego. Uderzyła mnie w tym utworze  szczerość w wypowiedziach postaci. Wygląda, jakby Oates przeprowadzała z  nimi wywiad, dodam, ze bardzo udany i wnoszący wiele w tę historię, która sama w sobie jest godna potępienia. Ale kto tak naprawdę jest ofiarą? Czyja to wina? Uprzedzeń, systemu, a może naszych pierwotnych instynktów? W tej historii niewiele można dodać. Ją po prostu trzeba przeczytać.

 Pisarka znowu pokazuje wielką klasę, pozwalając postawić ją na najwyższych półkach wśród współczesnych pisarzy. Serdecznie polecam.

Matthew Kneale - "Rzymianami bendąc"

  Okładka przedstawia zdjęcia wykonane ręką dziecka,  a sam tytuł książki jest napisany z błędem. To doskonale pokazuje nam, że tym razem autor napisał coś związanego z dzieckiem,  a raczej poznajemy świat widziany oczami dziecka. 

 Co dzieje się, kiedy rodzice stwierdzają, że dalej nie jest im po drodze? Wtedy miejcie mają różne akcje począwszy od batalii sądowych aż po łzy i błagania, aby ta druga strona wróciła. 

"Rzymianami bendąc" to historia dziewięcioletniego Larryego, który wraz z młodszą siostrą jest wychowywany przez matkę. Dzieci przeżywają piekło, kiedy zjawia się ojciec, który jest tyranem i przyjeżdża, aby ją zastraszać i szkalować. Dzieciaki z radością przyjmują pomysł matki, która wpada na pomysł wyjazdu do Rzymu - miasta, w którym studiowała, w którym mieszkają ich dawni przyjaciele. 

 Autor dokonał wspaniałej rzeczy. Pokazał świat widziany przez kalkę oczu dziecka, która mocno różni się od tej, jaką znamy my, dorośli. Przypomina, jak bardzo krzywdzimy naszych najbliższych, fundując im życie, którego nie rozumieją, nie tłumacząc tego, co się dzieje, nie dostosowując do ich percepcji myślenia i odczuwania. 

 Kneale pokazuje nam, że dzieci często uważają inaczej niż my i są przekonani o swojej nieomylności, a my - dorośli - uważamy się za mądrzejszych.  Jak zwykle pisarz pokazuje trafnie ludzką, często zgubną naturę, pełną najeżonych pułapek niedostosowania społecznego. 

 Autor celowo napisał książkę najeżoną błędami, gdyż tak pisze kilkulatek. Ale czy to jest ważne? Rzecz jasna niekoniecznie. Liczy się sam przekaz, a ten jest tutaj niezwykle wyrazisty i czasami może okazać się nawet bolesny. Wielki plus za tak przekonująca historię, opowiedzianą takim językiem. Ilu pisarzy potrafi pochylić się nad swoim wiekiem, cofając o kilkadziesiąt lat i wchodząc w wiek prawie nastolatka? 

 "Rzymianami bendąc" to opowieść naładowana emocjami, ale do ich odczytania musimy zmienić szkiełka w naszych okularach i na czas lektury przeobrazić się w dziewięcioletniego Larryego. Niezwykle mądra i poruszająca historia nie tylko dla rodziców. Gorąco polecam.

Remigiusz Mróz - "Immunitet"

 Książkę zakupiłem w formie dodatku do tygodnia Newsweek. Skusiła mnie promocyjna cena i nazwisko autora, którego utwory czytałem i oceniam bardzo wysoko. Kolejna opowieść o Chyłce i jej opiekunie- prawniku. Zawsze razem rozwiązują zagadki, które wydają się być przegrane. 

  W "Immunitecie" mamy do czynienia z oskarżeniami wysuniętymi w  kierunku sędziego, podejrzanego o morderstwo. Wszystkie dowody wskazują na jego winę. Sędzia nie przyznaje się do winy, mimo miażdżących dowodów. Obrony podejmuje się Joanna Chyłka, dawna znajoma z czasów studenckich.  Niestety, nieokrzesana pani mecenas nadal zmaga się z własnymi demonami, a na dodatek wydarzy się coś, co odkryje mroczne tajemnice z jej przeszłości. Ale to nie wszystko. Ktoś niespodziewanie znika.

 Remigiusz jak zwykle wie, jak zbudować  napięcie i emocje, potrafi lawirować między scenami, ale mnie osobiście zaczyna ogarniać już znużenie. Jak dla mnie zbyt wiele terminów prawnych, kolejny tom z prawnikami i dialogi wydają mi się być już "przegadane". 

 Oczywiście Mróz ma pomysły, jak zatrzymać czytelnika przy sobie, ale momentami dialogi zaczynają nudzić. Miałem wrażenie, iż po raz kolejny wchodzę w utwór różniący się od poprzednich, ale zagrany podobnie, mający podobną linię melodyczną. 

 Znając tempo pisania autora i pojawienia się na rynku kolejnych książek pewnie za niezbyt długi czas znowu spotkamy się z Chyłką i Zordonem. Schemat jest taki sam. Ktoś winny, ale na końcu okazuje się zupełnie inaczej. Czyżby zawsze? 

 Oczywiście sięgnę po kolejne książki Mroza, ale zaczyna mi w nich brakować świeżości, która pojawiła się w pierwszych tomach. Autora należy pochwalić za pracowitość, oraz za pasję. Jako doktor nauk prawnych ma wielką przewagę nad czytelnikiem, co jest widoczne w jego książkach. Tylko jak długo jeszcze można sięgać po odgrzewane kotlety? 

 Póki co autor płynie z prądem i bez cienia wątpliwości zawsze będzie miał szerokie grono fanów jego twórczości. Jego styl jest lekki, a fabuła przemyślana. Póki co zamówiłem "Behawiorystę", który ma być inny. Czy Mróz wyzwoli się ze sztywnych ram historii stricte prawniczych? Tego mu życzę. Tak czy inaczej z uwagą śledzę poczynania autora, życząc mu i wróżąc wielkie sukcesy na międzynarodowej scenie wydawniczej.


Camilla Läckberg - "Fabrykantka aniołków"

Małgorzata Warda - "Ta, która znam"

 Małgorzata Warda jest dla mnie przykładem pisarki, która nawet martwy kamień potrafi opisać w takowy sposób, że czytelnik nie przechodzi obok tekstu obojętnie. Każda jej powieść to skumulowane emocje. Autorka wie, jak wejść w duszę ofiary i przedstawia czytelnikowi opowieść niczym fascynujący film. 

 "Ta, którą znam" jest historią udręczonej kobiety, uznanej modelki mieszkającej w Paryżu, która po wypadku siostry wraca do Polski, konfrontując się z koszmarem, od którego uciekała i o którym chce zapomnieć. Morderstwo młodej turystki, której była świadkiem i o wiele więcej. A wszystko w małym miasteczku.

 Warda tym razem nie bawi się w tropy. Wiadomo, kto zawinił, wiadomo, kto powinien ponieść konsekwencje swoich czynów. Jest świadek i ofiara, jest konfrontacja, ale jest również mur, który nie pozwala zrobić tego najważniejszego, ostatecznego kroku, pozwalającego zrzucić z siebie okowy pętającej kobiety poczucia winy.

Uwielbiam Wardę za jej dojrzałość i profesjonalizm w podejściu do tematu. Jej powieści nie należą do najłatwiejszych w odbiorze, nie są cukierkowate, ale nie są również wulgarne. Dla mnie autorka to wysoka marka literacka. Pisarka ma wspaniałe wyczucie na gruncie psychologicznym, przez co jej powieści są niezwykle esencjonalne. 

 Małgorzatę Wardę polecam w ciemno, ale po raz kolejny pisze o sprawach ważnych, nie unikając tych najtrudniejszych. Jak zwykle celnie buduje otoczenie, a same postacie są niezwykle wiarygodne. Polecam.

Przemysław Piotrowski - "Droga do piekła"

 Zacząłem od przejrzenia opinii na LC. Teraz zastanawiam się, czy aby na pewno przeczytałem tę samą książkę. Zaraz..autor się zgadza, tytuł się zgadza, nawet okładka jest taka sama. Czyżby tekst był inny? 

Zacznę od plusów. "Droga do piekła" to moje pierwsze spotkanie z autorem. Po propozycji zrecenzowania tego tytułu zgodziłem się, nie patrząc w treść utworu. Z  reguły jestem ufny i staram się odpowiadać pozytywnie na oferty. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się styl Piotrowskiego. Umiejscowienie akcji w Stanach Zjednoczonych, oraz w tytułowym piekle wiele zmienia i z pewnością pomaga randze utworu, który w całości w moim mniemaniu należy do udanych. Sam pomysł zasługuje na uwagę. 

 Dla mnie największym minusem jest wulgarność utworu i sceny sexu, momentami twarda pornografia. Jestem w  stanie zrozumieć, że autor wpadł na pomysł opisania życia najsłynniejszej gwiazdy porno, o ile ktoś takowy istnieje. Ale dla mnie opisy i sceny były nie do strawienia, podobnie jak sceny w piekle. Wiadomo..autor ma prawo do własnego środka wyrazu, ale ja wiele razy w trakcie czytania miałem nudności. Nie wiem, czy jestem przewrażliwiony, ale szukanie sexu i przemocy to ostatnie, czego szukam w literaturze, a wręcz unikam. 

 Z założenia miał to być thriller, ale książka wpisuje się w kilka gatunków literackich. Sama fabuła dzieje się dwutorowo. John Pilar zostaje skazany na karę śmierci po domniemanym zamordowaniu żony i dzieci. Już na krześle wyraża pragnienie zejścia do piekieł, gdzie z pewnością odnajdzie prawdziwego oprawcę i się z nim rozprawi. Jego życzenie zostaje spełnione. Nie mogło być inaczej. Egzekucję obserwuje jego brat Lukas, policjant i alkoholik. Jest zdziwiony, kiedy otrzymuje urnę zamiast trumny z ciałem brata. Odkrywa, że ktoś sfałszował podpis. Nawiązuje kontakt z dziennikarką, która dla dobrego artykułu jest gotowa zejść do samego piekła. Ich wspólna droga okaże się być wyjątkowo niebezpieczna, pełna czyhających nań pułapek. 

 "Droga do piekła" zaskoczyła mnie kilkakrotnie w sposób pozytywny. Autor napisał utwór odważny, pozbawiony kompromisu względem czytelnika, pełen przemocy. Z pewnością znajdzie wielu fanów takowej twórczości, ja jednak nie tego szukam. Liczyłem na horror, thriller, pozbawiony mocnego sexu i tak drobiazgowych scen przemocy. Utwór dla czytelników dorosłych. 

Rajiv Parti - "Świadectwo. Prawdziwa historia hinduskiego lekarza, który przeżył śmierć kliniczną, spotkał Jezusa i przebudził się do nowego życia"


Tytuł mówi wiele, nawet zbyt wiele, ale czy sama treść jest adekwatna do tego, czego się spodziewałem. Znam z autopsji kilku ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, rozmawiałem o ich doświadczeniach, przeczytałem wszystkie książki Moodyego. Ta książka była egzemplarzem recenzenckim, dlatego podszedłem do niej wyjątkowo uważnie.

 Zacznę od ogólnych spostrzeżeń. Książka jest niezbyt obszerna. Autor, światowej sławy anestezjolog daje tutaj świadectwo tego, co przeżył, kiedy jego serce uległo zatrzymaniu. Parti dokładnie opisuje swoje doświadczenia i spotkanie z aniołami i czymś, co długi czas nazywa "Świetlistą Istotą". 

 W tej historii jest kilka wydarzeń, których nie przyjmuję do wiadomości. Pierwsze to spotkanie z aniołami, informacja o reinkarnacji. Do tego spotkanie z ojcem u wrót piekieł i uratowanie syna przez ojca przed mękami piekielnymi. Do tego dochodzą medytacje i czakry. Zupełnie, ale zupełnie tego nie kupuję. Autor jest hindusem. Wspomina o swojej poprzedniej religii "pięćdziesięciu bogiń". 

 Podoba mi się jego przemiana z człowieka, o wielkiej zachłanności w kierunku materializmu zmieniającego się w osobę, która zaczyna patrzeć empatycznie na swoich pacjentów i jak opisuje dostaje zadanie zostania "przewodnikiem duchowym" i leczyć ciężkie choroby fizyczne i psychiczne. Tutaj niestety kolejny zgrzyt z moim światopoglądem. 

 Myślę, że wsadzenie aniołów , Jezusa, Buddy, piekła, nieba,  medytacji transcendentalnych, czakr itd do jednego worka nie jest zbyt przekonujące,  a czasami mnie zwyczajnie bawiło. Rozumiem, że na takowy przykład zwolennicy "ery wodnika" wierzą w takie sprawy, ale ja tego zwyczajnie nie kupuję.



Rafał Ziętek - "Mała księżniczka"

 Kolejna, niewielka objętościowo książka autorstwa Rafała Ziętka jest niezwykłą podróżą w głąb dzieciństwa. Jest tutaj silna analogia do "Małego księcia", ukochanej lektury milionów ludzi. Autor posługuje się dziewczynką, która jest kimś na kształt opiekuna dorosłego człowieka. To mała księżniczka pokazuje świat, którego widok dorosły dawno zatracił. Wszystko co dziecko mówi i robi jest rozbrajające i szczere. Kiedy dorosły próbuje wrócić do swoich dorosłych nawyków, spotyka mur w postaci nieumiejętności.

 "Mała księżniczka" to niezwykle ujmująca opowieść o nas, o naszym wewnętrznym, uśpionym dziecku. Rafał Ziętek pokazuje, że każda droga prowadzi do serca i naszej dziecinnej niewinności. Każdy rodzi się dobry, ale zmienia nas życie, ale zawsze mamy wybór. 

 "Mała księżniczka" zwraca uwagę na rzeczy na pozór oczywiste, ale takowe są one dla dzieci. My dorośli, zamykamy się w skorupach własnych uprzedzeń i nieufności. Ta książka uczy i zaprasza do podróży w czasie, dla każdego z nas ta podróż odbędzie się inaczej, w innym tempie, innym miejscu. Ale zawsze będzie ekscytująca i piękna. Czy dasz się porwać opowieści księżniczki? Ja się dałem porwać i nie żałuję. Polecam.

Carl Frode Tiller - "Osaczenie"


Ta książka jest kolejnym etapem poznawania literatury skandynawskiej, do której do niedawna miałem daleko idący, zdystansowany stosunek. Nie zawsze potrafię prawidłowo odebrać to, co tamtejsi mają do przekazania. Kiedy pojawiła się możliwość przeczytania "Osaczenia", nie zastanawiałem się zbytnio, a ostatecznie przekonała mnie zapowiedź samego Jo Nesbo na przedniej okładce.  

 Sama książka jest swojego rodzaju eksperymentem. Fabuła jest nietuzinkowa, a kluczem stają się ostatnie zdania. Młody człowiek o imieniu David traci pamięć i próbuje przypomnieć sobie kim jest za pomocą ogłoszenia w czasopiśmie. Na ogłoszenie odpowiadają trzy osoby, zupełnie różne, zapewniające go, że kiedyś łączyły ich mniej lub bardziej zażyłem stosunki. Ich listy różnią się od siebie, a te same historie opowiedziane z różnych stron są nie do pogodzenia ze sobą. Ktoś kłamie. Tylko kto? Jon - były partner , Arvid - były pastor skonfliktowany z Bogiem, ojczym umierający na nowotwór, a może Silje, przekonująca go o ich namiętnym romansie? 

 Carl Frode Tiller stworzył prawdę o ludziach, umiejscawiając ich w dosyć nietypowych sytuacjach. Do czego zdolny jest człowiek wierzący w amnezję innej osoby? Każda z osób odpowiadająca na ogłoszenie chce coś ugrać dla siebie, zmieniając spojrzenie Davida na innych. 

 "Osaczenie" to opowieść o ułomności człowieka, o ciemnych strefach jego życia, które chcemy ukryć. Autor genialnie ukazał interakcje, a przy tym z wielką odwagą i bez zbędnego patosu i wulgaryzmu pokazał prawdę o każdym z nas. W "osaczeniu" jest wiele scen, do których można wracać i się nimi delektować. Ta książka wprowadza chaos, niepokój, ale również uczy prawdy o sobie. Dawno nie czytałem książki napisanej w tak obrazowy sposób, poruszający moje stany emocjonalne. Dla mnie Tiller jest genialnym pisarzem i z pewnością będę sięgał po jego kolejne utwory. Niewielu znanych mi pisarzy potrafi wzbudzić we mnie tyle emocji i tak trafić w mój gust czytelniczy. Genialny thriller psychologiczny. Polecam!!!

Piotr Gąsiorowski -"Wybaczyć Bogu"

 Książka zawiera niespełna 90 stron, ale całość wstrząsnęła mną i dała do myślenia. Autorem jest pastor, który po wypadku samochodowym żony czuje w sobie bunt i przeżywa kryzys wiary. Autor dzieli się swoim doświadczeniem, popartym teologią, ale bez natręctwa.

Gąsiorowski stworzył własną drogę do tego, aby dokonać zmiany w sobie, w swoim życiu, aby powrócić do dobrych relacji ze Stwórcą. To niezwykle delikatna, a zarazem osobista historia, napisana życiem pełnym bólu i rozterek. 

 Autor nie boi stawiać się pytania, dlaczego właśnie tak się stało. Czeka na odpowiedź, czeka na cud. Nie poddaje się i walczy o spokój w swoim sercu. Wie, że musi żyć dla rodziny, zdaje sobie sprawę na jakim etapie życia się znajduje. Konfrontacja z bólem, ze wspomnieniami i przerwaną miłością jest pełne niedokończonych spraw, frustracji i niezrozumienia. Gąsiorowski pokazuje i nie wstydzi się, że każdy chrześcijanin może mieć czas buntu.

 "Wybaczyć Bogu" w  swojej formie przypomina mi długie kazanie, ale to mi nie przeszkadza. Napisane w sposób prosty, przemawiający do odbiorcy, pozbawione patosu. Porwała mnie szczerość autora. To doskonała książka dla tych, którzy cierpią z powodu straty kogoś bliskiego. Gąsiorowski pokazuje, że w pojedynkę odpadniemy w przedbiegach. Polecam.

Rafał Ziętek - "Struktura istnienia"

"Struktura istnienia" to książka nie będąca opasłym tomiskiem, ale to jednak było na plus. Autor zdecydowanie bawi się słowem, ubierając każdą stronę w zdania, które są niezwykle pięknie, głębokie i przemyślane.
O czym traktuje ta książka? Trudno jest to określić. Pierwszy rozdział to "Wspomnienia anioła". Mały aniołek przekształca się w kobietę, ale zawsze fascynuje ją ojciec. Historia kobiety, która rodzi się przed wojną,a całe życie jest dla niej wielkim wyzwaniem i tajemnicą. Narracja pierwszoosobowa jest niezwykle urzekająca. Kobieta opisuje zmieniający się świat, swoje życie.

Kolejne działy: " O niej", " Izanna", "Bankiet", "Pudełko" i "Rozmowa" to dalsze historie, zawieszone gdzieś w czasie i miejscu.
Całą książka mimo, że jest prozą, poza ostatnim rozdziałem "O miłości" to zamknięty zbiór prawdy o człowieku.

Zdziwiło mnie, że absolwent nauk ścisłych potrafi pisać w tak zajmujący sposób. Jak napisał " Prawa fizyki i precyzję struktur matematycznych odkrywa w świecie wartości, uczuć i emocji, jakie stają się udziałem człowieka".
Rafał Ziętek nie ulega nadmiernemu potokowi słów, usuwając to, co niepotrzebne. "Struktura istnienia" to zadanie z logiki, podane w doskonały sposób. Polecam.

Tess Gerritsen - "Mumia"

 Kolejna książka mojej ulubionej pisarki, którą wręcz czczę za jej oddanie w kierunku literatury. Sam nie przepadam za kryminałami, ale Gerritsen potrafi namieszać  w mojej głowie, a ja nie wiem w jakim świecie żyję. Póki co, jest jedyną pisarką, której się to udaje, ale nigdy nie wiadomo, co będzie dalej. 

 Do "Mumii" podszedłem" z dużym zainteresowaniem i wielkimi oczekiwaniami, skrojonymi na miarę autorki. Mumie, muzea starożytnych wykopalisk, tajemnice i Egipt. Mieszanka nie mogła być nudna. A jednak tym razem Tess mnie ciut rozczarowała, ale tylko w niektórych rozdziałach. Ogólnie "Mumia" to ciekawa historia, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, autorka tradycyjnie potrafi zbudować napięcie, ale wiem, że stać ją na więcej, o wiele więcej. Tutaj objętościowo jedna trzecia książki napisana jest jakby słabsza. Mam wrażenie, że książkę napisały dwie osoby. A szkoda...Oczywiście wybaczam szacownej pisarce, gdyż jak pisałem to królowa w moim rankingu i nikt jej nie przebije. 

 Znowu powracamy do akcji ze znanym duetem. Autorka jak zwykle do swojej historii podeszłą przygotowując się w sposób profesjonalny przez zdobywania wiedzy na temat mumifikacji zwłok i wiedzy pochodzącej z odległych czasów. 

 "Mumia" to opowieść sensacyjna, obyczajowa, kryminalna, ale także po części edukacyjna. Gerritsen wie, jak przyciągnąć czytelnika, złapać go w sidła i już nie wypuszczać. Polecam! Nie może być inaczej.

Nicolas Sparks -"List w butelce"

 Moje drugie spotkanie ze Sparksem w tak krótkim czasie, a moje uwielbienie do twórczości autora wzrasta proporcjonalnie z zapoznawaniem się z jego twórczością. Kolejna historia, na pozór wiejąca banałem, ale od której jest trudno się oderwać. Sparks ma w sobie pewien magnes, przyciągający czytelników na całym świecie, a jest nim pisanie o miłości  w sposób nietuzinkowy. Postacie są na pozór szarzy i zwykli, ale kiedy je poznajemy, wtedy zaczynamy rozumieć, jak bardzo się mylimy.

 Theresa Osborne znajduje w czasie joggingu list w butelce w Zatoce Cape Cod. Niby nic niezwykłego, ale kiedy czyta zawartą w środku informacje, jej życie zmienia się i powoli zostaje opanowana obsesją odnalezienia nadawcy. Kiedy list zostaje przedrukowany,  a ona otrzymuje setki listów od innych osób, którzy zapewniają, że mają coś wspólnego z listem zaczyna rozumieć, że ta historia nie może zakończyć się tak sobie. Jako samotnie wychowująca syna matka ma niewiele czasu na przyjemności, ale robi wszystko, aby dowiedzieć się, kim jest osoba pisząca do Catherine. Kiedy w końcu udaje się wszystko ustalić, jedzie na spotkanie z tajemniczym mężczyzną, co wprowadzi do jej życia wszystkie kolory miłości.

 "List w butelce" to opowieść o tęsknocie, samotności i wierności sobie i własnym przekonaniom. Ujęła mnie ta niezwykła opowieść, napisana pięknym językiem. Autor ma niezwykły dar opowieści. Wkrótce znowu popłynę na wyprawę ze Sparksem. Gdzie tym razem mnie zabierze, co mi pokaże? Tego nie wiem, ale tęsknię do tych wypraw. Polecam.

Nicolas Sparks - "Pamiętnik"

  Nicolas Sparks to autor, którego książki na pozór nie przynoszą niczego odkrywczego, ale niewielu pisarzy potrafi ubrać historię w takie słowa, zdania, aby całość zaskakiwała i niosła piękną, chociaż czasami ckliwą historię. 

 Cenię Sparksa za jego przenikliwość w budowaniu relacji międzyludzkich, o opowiadaniu o miłości, która potrafi wiele przetrwać i jest niezniszczalna. Każdy człowiek potrzebuje miłości, chociaż paleta jej barw jest różnorodna. 

 Pamiętnik to opowieść o ludziach, którzy jesień swojego życia spędzają w Domu Spokojnej Starości. Miłość ponad wszystko. Ona cierpi na Alzheimera. Coraz rzadziej poznaje ukochanego. 
  Poznają się jako nastolatkowie. Wakacyjna miłość, która zaważy na ich dalszych losach. Wiele ich dzieli i nie mają większych szans na rozwijanie uczucia, ale życie potrafi zaskakiwać. Spotykają się ponownie po 14 latach. Ona jest zaręczona z bogatym adwokatem, on nie ma wiele do zaoferowania jako łowca raków. Coś ją przyciąga do nastoletniego chłopaka, który wygląda zupełnie inaczej. Wybory nigdy nie są proste. Ale zawsze powinny być właściwe. 

 "Pamiętnik" rozpoczyna serię książek Sparksa, które kupowałem co dwa tygodnie w kiosku w serii "wszystkie kolory miłości".

 Sparks to mistrz w budowaniu otoczki, wielki znawca i piewca tego, co nazywamy miłością. Dla mnie to doskonała odskocznia od codzienności.  Polecam!


Jeffrey Eugenides - "Middlesex"

 Zastanawiałem się, co mam napisać o "Middlesex" i dochodzę do wniosku, że cokolwiek tutaj napiszę, nie odda namiastki tego, co towarzyszyło mi w trakcie lektury. Ta książka wydarła w moim sercu wielką dziurę, która pewnie długo się nie zabliźni. To historia i język, które mogą być wzorem dla piszących. Książka z najwyższej półki, zdobywca Pulitzera w 2002 roku. 

 Eugenides pisze historię członków rodziny Stephanides, będącymi nosicielami błędnego genu, powstałego z kazirodztwa siostry i brata. Gen ujawnia się po kilku dekadach. Hermafrodytyzm - to słowo wyłania się z czeluści "Middlesex", nadając historii zaskakujący przebieg. Ale tutaj jest o wiele więcej. Pisarz przemyca w swojej opowieści fakty z badań naukowych, pozwalające czytelnikowi zrozumieć dwupłciowość. 

 Wielkie brawo za język, jakże wyważony, delikatny, subtelny i bogaty w treści. Poznajemy historię rodziny w trzech pokoleniach. Każda grupa to silny przekaz, a do tego pełen tolerancji. Niezwykle piękna, wzruszająca historia, którą jest trudno ubrać w zwyczajne słowa. 

Jeffrey Eugenides (ur. 8 marca 1960 w Detroit) – amerykański pisarz grecko-irlandzkiego pochodzenia.
Ukończył Brown University, gdzie zdobył tytuł magistra języka angielskiego oraz Creative Writing na Stanford University. Jego debiutancka powieść Samobójczynie (znana bardziej jako Przekleństwa niewinności - ang. The Virgin Suicides) odniosła sukces wkrótce po ukazaniu się w 1993. Przetłumaczono ją na piętnaście języków oraz zekranizowano. Za powieść Middlesex otrzymał nagrodę Pulitzera. Różne prace Eugenidesa ukazały się w The New Yorker, The Paris Review, The Yale Review, Best American Short Stories, The Gettysburg Review oraz Granta's "Best of Young American Novelists."
Jeffrey Eugenides był stypendystą prestiżowej Fundacji Guggenheima oraz National Endowment for the Arts, laureatem Whiting Writers Award, oraz Henry D. Vursell Memorial Award ustanowionej przez Amerykańską Akademię Sztuki i Literatury. Przez ostatnich kilka lat był nauczycielem akademickim Berliner Kunstlerprogramm of the DAAD oraz Amerykańskiej Akademii w Berlinie. Eugenides mieszka obecnie w Chicago ze swoją żoną i córką.
 

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...