Marii Nurowskiej nikomu przedstawiać nie trzeba. Pisarka, o której słyszał cały świat. Zadziwia swoimi opowieściami, w których często nawiązuje do miłości do zwierząt. W nowej powieści nie mogło być inaczej. Osobiście uwielbiam tematykę jej książek i styl, w jakim opowiada swoje historie.
Najnowsza powieść dotyczy życia głównej bohaterki Marty Koch. Marta wraz z siostrą bliźniaczką wychowuje się w domu dziecka. Marta dzięki ciężkiej pracy zostaje uznaną malarką, przez co wzbudza zazdrość u swojej siostry. Małżeństwo, rozłąka, dziecko męża którego nie jest matką i kolejne ciosy. Ile może znieść samotna kobieta i czy mężczyzna starający się o jej względy jest tym właściwym? Nie jest to romans. To pięknie napisana historia o poszukiwaniu szczęścia we własnym, czasami zbyt pokręconym świecie.
Zadziwiło mnie nawiązanie do spraw toczącej się wojny, a pokazanie głównej postaci podejrzanej o szpiegostwo było doskonałym krokiem, aby historię uznać za wyjątkowo zapadającą w pamięć. Czy kobieta przewożąca karmę dla psów może być oskarżona o niecne zamiary? Kto ją do tego doprowadził. Nurowska sumuje puentą że miłość jest ślepa i czasami wyłania się z nienawiści i obojętności.
Pisarka nosi w sobie wielkie mądrości życiowe, potrafi je wspaniale przekazywać czytelnikowi. Oczywiście jak zwykle nie brakło "epizodu" z wilkami, a opowieść umieszczona jest w różnych miejscach, przez co nabiera większej wyrazistości. Serdecznie polecam.