Peter Ackroyd - "Wenecja. Biografia"

 Z twórczością Petera Ackroyda zapoznałem się za pomocą "Londynu" - książki zakupionej zupełnie przypadkowo i spontanicznie. Wcześniej nie kupowałem książek historycznych o powstających miastach. Autor okazał się być pisarzem sięgającym do źróeł, potrafiącym przekazać tekst w formie którą się wręcz chłonie. 

 Jak jest w "Wenecji"? Jest lepiej, o wiele lepiej.  Książka objętościowo nie jest obszerna jak "Londyn", ale zawiera interesujące fakty. Pisarz podzielił książkę na rozdziały, skupiając się na rożnych ważnych aspektach "Miasta z wody". Pięknie pokazuje zmiany polityczne, kulturowe i religijne. Nad tym wszystkim góruje atmosfera wyjątkowego miejsca, które mimo upływającego czasu jest miejscem które staje się ważnym na mapie świata. Wenecja to niezwykle ciekawa historia, nie tylko gondole, ale również sztuka i walki o jej niezależność.

 Po tej lekturze zatęskniłem za miejscem w którym nigdy nie byłem, ale dzięki autorowi mogłem pozwolić sobie na podróż płynąc z czasem przez wieki.
"Wenecja. Biografia"  to ponad 400 stron faktów napisanych w sposób niezwykle interesujący, bez naukowego nadęctwa.

 Peter Ackroyd po raz kolejny udowadnia że można pisać przejmująco i z charyzmą o historii. Sam nie należę do ludzi którzy z przyjemnością sięgają po książki historyczne. Peter Ackroyd jest wyjątkiem.
Sama książka jest wydana w twardej oprawie, co pozwala na długie jej używanie. Uwagę przyciąga okładka, a w środku oprócz tekstu otrzymujemy również fotosy na kredowym papierze, które są doskonałym uzupełnieniem tego, o czym czytamy.

 Dla mnie ta książka jest o wiele lepsza niż wiele powieści jakie czytam. Polecam serdecznie.

Mini wywiad z autorem debiutantem i konkurs.



Piotr Allan Murphy: Bruno, debiutowałeś kilka miesięcy temu historią nie będącą specjalnie wielką objętościowo, ale powalającą treścią. O czym jest Twoja pierwsza opowieść?
Bruno Kadyna: Tak, dokładnie w kwietniu. Historia opowiada o mężczyźnie po trzydziestce, który jest zmęczony ciężką chorobą ukochanej żony. Każdy rozdział zaczyna się i kończy w jednym pomieszczeniu, w piwnicznej siłowni. Trenuje od lat, a to miejsce jest dla niego azylem. W końcu kobieta umiera, czego można się spodziewać, a Tomek się załamuje. Po czasie wraca na siłownię, ale kiepsko sobie radzi, więcej wylewa na niej łez niż potu. Rozpacz wywołuje jednak coś, a raczej kogoś, kto zupełnie odwraca jego uwagę od żalu. Dowiaduje się o istnieniu Metalowej Dolnej.
PAM: Ile w tej historii jest Twojego życia?
BK: Hm, siłownia, praca handlowca, o której jest wzmianka na początku i tyle. Na prawdę też istnieje stajnia moich teściów, do której bohater ucieka myślami.
PAM: Jak pojawiła się myśl o napisaniu tej książki? Co było zapalnikiem? Wszak jest to połączenie realizmu z fantastyką. Sam nie przepadam za elementami fantastyki, ale w Twojej powieści wszystko ma sens. Nie jest to łatwa sztuka, aby zainteresować odbiorcę.
BK: Powiem szczerze, że nie pamiętam skąd wziął się pomysł Bulwaków i ich świata. Pojawił się nagle. Gdyby nie ten element, opowieść nigdy by nie powstała. Pisanie o siłowni i treningach nie miałoby sensu, bo zainteresowanymi odbiorcami byłyby jednostki. Podręczników, atlasów ćwiczeń jest pod dostatkiem. Mnie zależało na lekkim, ciekawym czytadle, które przetrze szlaki na rynku przed kolejną, już słusznej objętości historią. Inspiracją dla mnie na pewno była twórczość Jonathana Carrolla.
PAM: Ja bym nie nazwał tego lekkim czytadłem, o czym świadczą również pozytywne recenzje innych czytelników. Łamiesz konwencje, w których jesteś indywidualistą. Poruszasz ciekawe tematy w sposób niebywale oszczędny. Czy Twoją prozę można nazwać "męską"? Kto jest jej odbiorca?
BK: Czy jest męska? Mam nadzieję. Bardzo mnie cieszy, że podoba się kobietom. Nie miałem zamiaru pisać do konkretnej grupy odbiorców, ale w naszym Kraju więcej czytają kobiety i już chociażby dlatego większym odbiorcą są panie.
PAM: Wiem, że znowu piszesz. Czy to jest dalszy ciąg historii Tomasza, czy też podjąłeś się napisania innej historii?
BK: Druga historia nosi tytuł Kolor Ognia. To tak naprawdę pierwszy pomysł, który urodził się lata temu i nie ma związku z Metalową. Z tą książką wiąże się kupa wspomnień i roboty. Ta książka powstała dwa razy. Teraz gotowa leży od grudnia i czeka na redakcję. Zabiorę się za nią, kiedy skończę pisać Mały Kapeć, kolejną książkę. Dużo o tym jest na moim blogu.
PAM:  Czy zastanawiałeś się nad szukaniem dużego wydawcy?
BK: Tak. Sam dobrze wiesz, jak ciężko zadebiutować. Metalowa Dolna powstała między innymi po to, żeby z wydaniem Koloru Ognia było lżej, a skoro Metalowa się podoba, to myślę, że Kolor spodoba się bardziej. Moim zdaniem to dużo lepsza historia.
PAM: Gdzie potencjalni czytelnicy mogą zapoznać się z Twoją historią? Gdzie można Ciebie spotkać w wirtualnym świecie?
BK: Blog: brunokadyna.pl Fanpage: https://www.facebook.com/bruno.kadyna?ref=hl , Twitter, ale najwięcej informacji jest na blogu.

Autor ufundował trzy egzemplarze swojej debiutanckiej powieści. Szansa na tę fantastyczną książkę jest naprawdę duża, a to za sprawą pytania. Liczy się kreatywność.

Pytanie brzmi:
Z czym kojarzy się tytuł książki „ Metalowa Dolna”.

Zasady:
- Prosimy o podanie przy komentarzu swojego adresu e - mailowego. Zwycięzców poproszę za pośrednictwem poczty elektronicznej o adresy domowe.
- Książki mogą być wysłane z dedykacją (proszę to zaznaczyć przy odsyłaniu maila zwrotnego),
- O wynikach powiadomię na swoim blogu w komentarzu pod wywiadem. Komentarz ukaże się w najbliższy poniedziałek tj. 29 czerwca do godziny 22.00
- Konkurs kończymy (zamykamy etap przyjmowania odpowiedzi) 29 czerwca do godziny 12.00

Na adresy zwrotne oczekuję do najbliższej środy do godziny 12.00 Po tym czasie nagroda przechodzi na kolejnego, wybranego uczestnika zabawy.

Życzę powodzenia. Książka jest ciekawa i naprawdę warta przeczytania.



Krystyna Mirek - "Francuska opowieść"

 "Francuska opowieść" jest moją pierwszą opowieścią autorki znanej z popularnych powieści obyczajowych, prywatnie nauczycielki języka polskiego. Nieświadomie sięgnąłem po drugą część perypetii rodaków na obczyźnie. Dowiedziałem się o tym przypadkowo po zakończeniu lektury. Wcale mi to nie przeszkadzało, ale czasami stawiałem sobie pytania dlaczego np. mężczyzna żyje na winnicy  a jego dzieci wychowuje jego siostra.

 "Francuska opowieść" jest historią toczącą się w południowej Francji. Grupa znajomych chce pogodzić wakacje z zarobkami. Każdy z nich jest inny i każdy nosi w sobie wielką tęsknotę za czymś ulotnym, prawdziwym i stabilnym. Czy wakacyjna podróż okaże się spełnieniem i odnalezieniem życiowej przystani? Wielką rolę w powieści odgrywa winnica i jej właściciel - Hrabia i jego brat.

 W powieści toczy się kilka wątków. Autorka wykazała się dużą dojrzałością ludzkiej psychiki, nadając postaciom wielki koloryt, pokazując ich cienie i blaski. A każda z postaci jest niepowtarzalna. Na uwagę zasługuje zwrócenie uwagi na miejsca. Pisarka bez problemu radzi sobie z opisaniem miejsc, porywając czytelnika w wir tajemniczych a zarazem niezwykle ciekawych miejsc. 

 "Francuska opowieść" to mądrze napisana powieść. Nie ma tutaj udawania, niepotrzebnych ozdobników. Za to jest słońce, romanse, ludzkie problemy i rozterki. Niczym w prawdziwym życiu. Z pewnością za krótki czas sięgnę po poprzednią część przygód bohaterów z którymi zdążyłem się zaprzyjaźnić. Idealna lektura na zbliżające się wakacje. Polecam.

Botker Wolf OSB - "Zdobądź siły na zmianę życia"

 Czasami spotykam się że stwierdzeniem dotyczących duszpasterzy i ich kazań. Ludzie pytają siebie co duchowny może wiedzieć o życiu i rodzinie. Większość patrzy przez pryzmat skandalów rozdmuchiwanych przez media. Czy ta książka jest czymś więcej niż pustymi słowami mającymi za zadanie moralizację? Zdecydowanie tak. 

Sztywna okładka, kieszonkowe wydanie i wstążeczka pozwalająca nam zaznaczyć stronę, na której kończymy. Sam autor jest wysoko postawionym przełożonym zakonu Benedyktynów, jednego z najstarszych zakonów na świecie. Kto nie zna ich sentencji - ora et labora? 

 Niezwykły autor pisze na temat wolności, nie wchodząc w teorie psychologiczne), ale zamiast tego skupia się na człowieku, jego relacjach z samym sobą i Bogiem. Zakonnik afirmuje życie, dając tego przykład w swoim tekście. W sześciu rozdziałach dostajemy mądre rozważania, podane w sposób prosty, bez zbędnego nadęctwa. Bardzo szanuję ludzi mających coś do powiedzenia. W tym wypadku tak właśnie jest. Wolf pisze na przykładzie doświadczeń zdobytych w zakonie. Przez krótkie podrozdziały przebija się wiara w sens tego co przekazuje. Czy można znać życie spędzając je często w zamknięciu? Czy życie w zakonie może być więzieniem, czy jest wolnością? Każdy z nas jest powołany do szczęścia. Ta książka to balsam dla duszy. Warto przeczytać. Książka dla wszystkich poszukujących autentycznej wolności. Bez cienia wątpliwości z mojej strony sięgnąć może po nią każdy, niezależnie od przekonań religijnych.

Eliza Kennedy - "Biorę sobie ciebie"

 Kolejny debiut porównywany do historii Bridget Jones. Przeczytałem superlatywy płynące od wydawcy i chciałem przeczytać coś  lekkiego i zarazem zabawnego.
Siedem dni do ślubu. Zjeżdżają się goście, drużbowie i trwa ogólne zamieszanie. Panna młoda Lily nie jest do końca pewna tego, czy oby nie pospieszyła się ze ślubem. Kiedy na horyzoncie pojawia się były chłopak, a ona sama wiernością nie grzeszy sprawy się komplikują. Przyszła teściowa, wpływowa kobieta z prawniczych kręgów wchodzi w posiadanie dokumentów, które mają ją skompromitować w oczach syna. 

 Spodziewałem się zupełnie innego, humoru znanego mi z ksiązek panny Jones. Tutaj niestety dostałem historyjkę z płytkimi dialogami, historyjkami jakie mnie nie przekonały i ogólnym wielkim chaosem.

Każdy kolejny dzień, a jest ich jak wiadomo siedem zmienia wszystko w  życiu Lily. Osobiście nie znoszę tego typu kobiet - niezdecydowanych, lawirujących na życiowych przyjemnościach, unikających konsekwencji swoich działań.

 Być może wina tkwi we mnie, gdyż sam odrzucam zachowania tego typu i ogólnie ich nie akceptuję. Miało być zabawnie - nie było, miało być inteligentnie - nie było. Czytanie o niedojrzałych kobietach zachowujących się jak rozwydrzone nastolatki nigdy mnie nie bawiło. Czym ma być ta książka? Mottem w stylu zdradzaj i rób wszystko, aby tobie było dobrze, inni się nie liczą? Niestety, mnie takie teksty nie bawią. Może jestem za poważny, a może jestem zbyt dojrzały? Jak dla mnie to stracony czas.

Michele Phoenix - "Popękane miejsca"

Kolejna książka Wydawnictwa Św. Wojciech z serii "Rodzinne sekrety".  Nie trzeba być psychologiem, aby mieć wiedzę na temat wpływu dzieciństwa na życie człowieka dorosłego. A co się dzieje, kiedy dzieci doświadczają przemocy werbalnej i niewerbalnej? Można z tym żyć?

 Poznajemy Shelby która postanawia zmienić swoje życie i zacząć wszystko od nowa. W tym celu wyjeżdża do Niemiec, gdzie angażuje się w pracę nauczycielki i prowadzenia teatrzyku. Towarzyszy jej czteroletnia dziewczynka, która jest córką jej zmarłego ojca. Nic nie jest proste, a z pewnością sytuacja, która przerasta kobietę. Czy pojawi się ktoś, kto wyciągnie pomocną dłoń?

 Ciekawa fabuła i dialogi. Autorka sięgnęła po bardzo trudny temat, tworząc powieść kilku wątkową, ale na szczęście broni się w swoich tekstach. Pisarka zdobyła się na pomieszanie zdarzeń, wtrącając co jakiś czas traumatyczne sceny z życia młodej kobiety. 

 Kolejna powieść pokazująca siłę przebaczenia i miłości, która wszystko zwycięża. Pisarka pokazuje że nic nie jest łatwe, ale tak naprawdę każdy z nas ma szanse na wybaczenie sobie, a potem innym. Czasami potrzeba komuś zaufać wbrew własnym przekonaniom. Piękna historia, którą czyta się szybko. Dodatkowym atutem jest powolne oswajanie czytelnika z kolejnymi epizodami z życia. "Popękane miejsca" to piękna opowieść o ważnych sprawach. Polecam.

J.D. Robb - "Ukryta śmierć"

 Kiedyś usłyszałem stwierdzenie iż amerykanie są podzielni na tych kochających Norę i na tych, którzy szczerze jej nienawidzą. W swoim życiu przeczytałem kilka jej utworów i osobiście nie mam zastrzeżeń. Wszakże każda jej powieść trafia na listy bestselerów i wcale mnie to nie dziwi. 

 Tym razem trafiamy na opowieść z cyklu o porucznik Eve Dallas. Miałem okazję czytać inne opowieści z panią porucznik i wiedziałem, na co mogę liczyć. Nie pomyliłem się. Lubię takie historie - szkielety w domu przeznaczonym do rozbiórki. Autorka jest mistrzynią budowania suspensu i trzymania w napięciu do końca. Jak zawsze pisarka przygotowała się profesjonalnie, dbając o szczegóły osadzając historię w miejscach ciekawych i tajemniczych. 

 Przed panią porucznik Dallas piętrzą się kolejne zadania, które czasami mają wielki wpływ na jej osobiste życie. Wydaje mi się że wytypowanie mordercy w "Ukrytej śmierci" nie jest priorytetem. Jest nim raczej uzależnienie od lektury i doskonałe rysy psychologiczne postaci. Osobiście jestem zwolennikiem pisząc kolokwialnie pokręconych osobowości, a takowych tutaj nie brakuje. Niezależnie po której stronie stoimy, zawsze mamy coś do ukrycia.
 Na wielki plus zasługuje postać porucznik, która została obdarzona wielką empatią i wyostrzonym szóstym zmysłem, który pomaga w pracy.
 Fakt, książki Nory Roberts mogą wydawać się do siebie podobne, szczególnie wytrawnemu czytelnikowi. Mnie to zupełnie nie przeszkadza. Sięgając, wiem na co się decyduję i nigdy się nie rozczarowuję. Lubię styl pisarki, lekkość pióra i autentyzm w pisaniu. Właśnie tak. Czytelnicy kochają ją za to, że nie stara się na siłę dogodzić gustom czytelników, ale pisze to, co podpowiada jej wyobraźnia, nie dopuszczając przy tym do siebie zgody na manipulację. To dla mnie przykład pisarki, która od początku zostaje wierna sobie. "Ukryta śmierć" jest tego przykładem. Polecam.

Kristina Ohlsson - "Papierowy chłopiec"

 Po książkę sięgnąłem za sprawą tytułu i okładki, która jak mniemałem zaprowadzi mnie do ekscytujących chwil, co też obiecywałem sobie w treści książki.

 Legendy ulegają zapomnieniu, niknąc w walce z czasem i doświadczeniami. Legenda o Papierowym Chłopcu porywającym dzieci jak głosi izraelska opowieść wydaje się być fikcją. Ale czym jest dla dziecka? Czymś więcej? 

 Przed żydowską szkołą w Sztokholmie ginie nauczycielka. Przerażające jest to, ze świadkami tragedii są dzieci i ich rodzice. Śledztwa podejmują się Fredrika Bergman i Alex Recht, którzy nie mają pojęcia z czym tak naprawdę muszą się zmierzyć. Najgorsze są momenty, w których musimy konfrontować się z przeszłością. 

 Historia jest napisana prostym językiem, a sam,a akcja jakoś mnie nie porwała, ale ogólnie czytało się naprawdę dobrze. Krótkie rozdziały są tutaj plusem, nie ma rozbudowywanych sztucznie scen, które by niewiele wnosiły. W zamian mamy podróż, tropienie mordercy. Tylko czy oby na pewno dobrze typujemy mordercę? Brawo dla autorki. Być może nie jestem wytrawnym detektywem i stąd chybiłem w swoim typowaniu. 

 Podoba mi się spojrzenie bohaterów na akcję, każdy jest dopuszczony do głosu, przedstawiając kolejny fragment układanki. No prawie każdy, mamy tutaj zalew postaci i czasami musimy zwolnić w czytaniu, aby się nie pogubić. 

 Ogólnie nie jest to lektura najwyższych lotów, ale nie jest również najgorsza w treści. Rekomendować mogę tym, którzy mają czas na przeczytanie czegoś po co raczej powtórnie nie sięgniemy.

Agnieszka Tomczyszyn - "Ezotero córka wiatru"

 Książka jest kolejnym debiutem jaki miałem okazję przeczytać dzięki uprzejmości wydawcy. Z pierwszymi książkami nowych autorów pretendujących do miana pisarzy jest problem. Często jest tak, że wydawca zachwyca się treścią i książka trafia na półki, ale czytelnik ma odmienne zdanie. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania.

 "Ezotero..." jest opowieścią która łączy wątki kryminalne, ezoteryczne, fantasty i powieści obyczajowej. To opowieść o Latte - dziewczynie o dziwnym, niespotykanym imieniu która przekonuje się że nie jest zwykłą kobietą, a wkrótce potem kobietą. No właśnie...W książce pojawiają się pierwsze litery miejsc, ale czytelnik nie ma pojęcia czy np. K to Kraków, Kielce czy też inne miasto. A może to nazwy zagraniczne? Autorka wprowadziła wiele wątków ezoterycznych, mamy okazję dowiedzieć się czym jest mandala i innych ciekawostek z ezoteryką. Czy to wystarczy? W moim mniemaniu patrząc na całość nie dostrzegłem niczego, co by mnie powaliło na kolana. Wręcz przeciwnie. Chyba wyrosłem z takich historyjek, co nie oznacza że książka jest słaba lub źle napisana. To historia skierowana raczej do młodszych odbiorców, również łaknących wiadomości z podstaw nauk paranormalnych.

 Mnożące się wątki nie zawsze są dokończone, a nieraz zastanawiałem się dlaczego taka czy inna scena ma tutaj miejsce, a wyglądało jakbym coś przegapił, co raczej mi się nie zdarza. Ogólnie historia jest jak na mój gust zbyt chaotyczna, ale ciekawa. Czy warto sięgnąć? Oczywiście, ale nie liczmy na literaturę która nas porwie. To raczej niezobowiązująca książka na weekend.

Magdalena Witkiewicz - "Moralność pani Piontek"


Kolejna powieść topowej pisarki, którą można ocenić jako lekką i przyjemną. Czy oby na pewno? Pisarka znana jest  doskonałego przedstawiania swoich postaci, a tym razem również nie brakło elementów zabawnych. Jednak pod zdawać by się mogło zabawną historią ukazuje się drugie dno.

 Tytułowa pani Piontek lubi mieć kontrolę nad swoim życiem i życiem najbliższych. Czyni tak od wejścia w dorosłość. Sama wybrała sobie męża podstępnie doprowadzając go do ołtarza, kierowała losem syna Augustyna, ale w końcu nadszedł moment w jej życiu, w którym sama wiele nie mogła uczynić, aby wpłynąć na własny los. Oczywiście nie byłaby w pełni sobą gdyby nie próbowała oszukać losu. Pani Piontek wybiera się na egzotyczne wakacje na Majorkę, protestując przeciw towarzystwu męża. Dla biedaka jest to niezrozumiałe i wysoce podejrzane. Oczywiście mąż w czasie trzech tygodni doskonale radzi sobie sam, a właściwie przy pomocy uroczej kobiety, z którą łączy go miłość do literatury.

 W historii występuje kilka bohaterów, a ich losy przeplatają się doprowadzając do zabawnych sytuacji. Sama pani Piontek jest kobietą nie przyjmującą porażek.

 Po raz kolejny dostajemy sygnał od pisarki o czymś ważnym, ale opowiedzianym w sposób ciepły i zabawny. Prawda jest że książki Magdaleny Witkiewicz działają niczym naturalne antydepresanty. Doskonała obserwacja ludzi i ich opisy utożsamiają czytelnika z opowieścią. Z drugiej strony to ważne lekcje które warto przenieść na własne życie. Lekka lektura na wieczór. Czyta się szybko, zbyt szybko, ale to jest wielkim plusem. Polecam.

Ally Breedlove, Ken Abraham - "Kiedy zacznie się niebo? Historia Bena Breedlove"a"

 Kolejna książka z cyklu "Prawdziwe historie" w Wydawnictwie Świętego Wojciecha sprawiła, że na świat patrzę inaczej. Historia opowiedziana przez najbliższych traktuje o Benie - chłopcu chorującym na kardiomopatię przerostową. Jest to poważna choroba serca, a chorujący zazwyczaj umierają. 

 Dlaczego powstała ta książka? Czy jest potrzeba czytelnikom takim jak ja? Ta książka to świadectwo i wspomnienia o sile niezwykłego człowieka, który mimo młodego wieku cechował się niezwykłą dojrzałością. Poznajemy Bena z jego cechami pozytywnymi i negatywnymi, takim jakim był naprawdę. Chłopiec na przełomie swojego prawie dorosłego życia miał wiele razy zapaści, a mając cztery lata praca jego serca ustaje i on sam doznaje wizji nieba. Nie obawia się o tym opowiadać, mimo kolejnych lat pamięta wszystkie szczegóły z tamtych chwil i wie że jego życie powinno być przesłaniem. I takie jest. Rodzice starają się dostarczyć mu w miarę normalnego dorastania, nie chroniąc go pod kloszem. Niestety każdy kolejny atak może być tym ostatnim. Wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale czy można być przygotowanym na śmierć własnego dziecka czy brata?

 "Kiedy zacznie się niebo?" jest historią barwnie napisaną, zawiera dużą dawkę miłości do tego jak czytamy niezwykłego człowieka. Autorzy dodali również archiwalne zdjęcia pomagając nam się utożsamić z Benem. Nie sposób jest nie polubić tego młodego człowieka skłonnego do psikusów. To opowieść o sile miłości, rodziny i wiary. Z tekstu wyłania się również to,. co jest słabe w nas - samotność w tłumie i walka z samym sobą. Piękna historia, w trakcie czytania której nie sposób nie uronić łzy. Serdecznie polecam.

Jewgienij Wodołazkin - "Laur"

 Nie jestem wielkim fanem literatury rosyjskiej, pomijając utwory rosyjskich klasyków . Do sięgnięcia po "Laura" zdecydowałem się czując więź z postacią z okładki. Te smutne oczy starca przemawiały do mnie, czułem że ma wiele do opowiedzenia. 

 Autor słusznie został okrzyknięty " rosyjskim Umberto Eco". "Laur" to duchowa opowieść o mężczyźnie, który całe życie był rozdarty i chyba nie do końca potrafił zrozumieć świat, a może raczej świat i otoczenie nie potrafiło zrozumieć jego? Okrzyknięty świętym mężem, będący uzdrowicielem i mędrcem cierpiał po śmierci ukochanej i dziecka. Mamy tutaj zmieniające się czasy i postacie, a sam język jest niezwykle barwny i przepełniony wzniosłością. Na próżno można się tutaj doszukiwać chronologii, ale to niczemu nie przeszkadza. Każda z pojawiających się postaci ma wielkie znaczenie w opowieści, a niektóre sceny jak np. odbieranie porodu Ustiny zapadają głęboko w pamięć.

 Wodołozazkin napisał coś czego nie można kategoryzować. Wielką sztuką jest napisać coś takiego, zachowując przy tym wysoki poziom . "Laur" to opowieść o tym czego się boimy - alienacji, braku akceptacji, sensu życia i relacjach ze Stwórcą.

Książka napisana jest w sposób inny od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Nie mamy tutaj poziomych kresek zapowiadających dialog. Mnie osobiście to nie przeszkadzało. Skupiłem się na historii, która mnie zainspirowała. "Laur" to wielka opowieść, na szczęście dokładnie przetłumaczona. Wielki szacunek dla tłumaczki Ewy Skórskiej. Domyślam się że nie było to łatwe zadanie.

 "Laur" dla niektórych może być nie lada wyzwaniem, gdyż jak wspominałem książka zasadniczo odbiega od lekkiej literatury. Czy warto sięgnąć po "Laura". Jak najbardziej. Pokochałem tę książkę i będę do niej powracał. "Laur" to prawda o człowieku, ponadczasowym, o jego słabościach i długiej drodze zwanej życiem. Niezwykle piękna opowieść. Cieszę się, że mam ją na swojej półce.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...