Rozmowa z Krystyną Mirek

Piter Allan Murphy: Witam, pani Krystyno. Dziękuję, że zechciała pani porozmawiać na temat swojej twórczości. Jest pani matką i żoną. W jaki sposób godzi pani codzienne obowiązki rodzinne z pisaniem?
Krystyna Mirek: W tym momencie bardzo dobrze. Praca twórcza ładnie się komponuje z obowiązkami domowymi. Pranie, sprzątanie, gotowanie to czynności nie angażujące intelektu w jakimś znaczącym stopniu. Wykonuję je, a w tym czasie wyobraźnia działa mi na najwyższych obrotach, tworząc kawałki fabuł, gotowe do wykorzystania. Czas z dziećmi to z kolei odpoczynek zarówno od nużących obowiązków domowych jak i wszelkiej innej pracy. Teraz mam to wszystko dobrze zorganizowane, pomoc ze strony innych i możliwość wyboru, czym i kiedy chcę się zajmować.
Kiedyś jednak sprawy wyglądały zupełnie inaczej. Moje początki były naprawdę karkołomne. Musiałam pogodzić pracę polonistki, która swój zawód wykonuje nie tylko w szkole, ale też w domu, poprawiając niekończące się stosy wypracowań, z obowiązkami rodzinnymi i pisaniem. Byłam bardzo zmęczona, a także przytłoczona ilością obowiązków. Potem zaczęłam się interesować sztuką zarządzania czasem, która w szerszym znaczeniu jest umiejętnością zarządzania własnym życiem. Nabyłam sporo wiedzy, dostosowałam ją do realiów, w jakich żyją polskie kobiety, matki i żony, po czym radykalnie przeorganizowałam rzeczywistość wokół mnie. Dziś mam nowy zawód, plan wydawniczy zapełniony po brzegi, czas dla rodziny oraz na odpoczynek i jeszcze tylko jedno zawodowe marzenie. Chciałbym prowadzić warsztaty, żeby zdobytą wiedzą dzielić się z innymi, przede wszystkim kobietami, choć zasady są uniwersalne.

PAM: Napisała pani dziewięć książek, wliczając tę, której jeszcze nie ma w księgarniach. Każda opowieść to zupełnie inna historia, inne postacie. Kto, albo co panią inspiruje w tworzonych historiach?
KM: Inspiracje są wszędzie. To może być jakiś przypadkowy gest, słowo, muzyka, film, fragment jakiejś książki... to jest najprostsza część pracy. Ale żeby z takiej inspiracji narodziła się wiarygodna opowieść, musi zostać przefiltrowana przez doświadczenie życiowe autora, jego wiedzę, umiejętności i wrażliwość. Inspiracje to najłatwiejsza część pracy.
PAM: Która z napisanych historii jest pani najbliższa? Z którą się pani identyfikuje jako kobieta i pisarka?
KM: Najważniejsza jest dla mnie zawsze ta opowieść, która właśnie powstaje. Bardzo mocno wchodzę w jej świat, identyfikuję się z opisywanymi postaciami. Jestem po trochę każdym z moich bohaterów i jednocześnie żadnym w pełni.
PAM: Jak ocenia pani rynek wydawniczy i literacki w naszym kraju?
KM: Rynek wydawniczy prezentuje się w Polsce dokładnie tak, jak każdy inny. Mamy znaczną nadprodukcję towaru i ogromną konkurencję. Co nie oznacza, że nie da się na tym rynku zadebiutować, przebić się i osiągnąć sukcesu. Od wydania mojej pierwszej książki nie minęło zbyt wiele czasu, ale tak naprawdę obserwuję to środowisko od dawna. Pamiętam debiuty właściwie chyba wszystkich obecnie bestsellerowych autorów. Poza pojedynczymi przypadkami wszyscy do sukcesu szli krok po kroku. Pracowitością, wytrwałością, talentem (kolejność nieprzypadkowa). To bardzo optymistyczne. Mam dobre zdanie o polskim rynku wydawniczym. W tym momencie jest naprawdę bogaty i daje sporo możliwości. Jest tylko trochę za bardzo zapatrzony w obcą literaturę, ale to też ogólna tendencja. My, Polacy, w wielu dziedzinach, zupełnie niesłusznie, mamy taki syndrom ubogiego kuzyna.
PAM: Zauważyłem tendencję kolejnych osób do pisania. Ma pani rady dla początkujących pisarzy i debiutantów?
KM: To piękna, choć niełatwa praca i wielkie marzenie. Nie dziwię się, że kolejne osoby wciąż próbują swoich sił. Zasad do przekazania jest kilka, ale to jest literatura, świat kreatywny, nieprzewidywalny. Może się okazać, że ktoś złamie wszystkie reguły i stworzy coś niezwykłego.
Ja wierzę w pracowitość, wytrwałość oraz stawanie się fachowcem w dziedzinie, którą się uprawia. Uważam też, że książki powinny nieść jakieś dobro. Może ono być intelektualne lub dotyczyć nadrzędnych wartości, ale cenna jest umiejętność podarowania czytelnikowi chwili relaksu, poprawienia nastroju, dodania otuchy i sił do życia, przywracania wiary w to, co najważniejsze.
PAM: Czym są dla pani spotkania z czytelnikami i Targi Książki? Powód do radości, czy raczej obowiązek?
KM: Wszystkie moje zawodowe marzenia są związane z pracą z ludźmi. To jest moje naturalne środowisko. Lubię moich czytelników, co nie jest wielką sztuką, bo to naprawdę wspaniałe osoby Jestem gotowa jechać pięćset kilometrów, żeby się z nimi spotkać. To dla mnie wielka radość. Poznać ich, porozmawiać, dowiedzieć się, jak odebrali powieść, co ich poruszyło, jakie są ich oczekiwania. Nie boję się trudnych pytań. Jedyne co jest mnie w stanie powstrzymać przed niektórymi spotkaniami to względy rodzinne. Nie mogę sobie pozwolić na to, by zbyt długo być poza domem.
PAM: Jak wygląda pani pisanie? Zbiera pani materiały, a może wysłuchuje historii, które następnie wykorzystuje w swoich utworach? Rozpisuje pani plany i konspekty powieści? A może pisze pani zupełnie spontanicznie?
KM: Powieść rodzi się w mojej głowie. Gdzieś w jakichś okolicznościach, których nie da się przewidzieć. Nagle w wyobraźni wyświetla mi się film. Gotowe sceny. Coś się dzieje. Jeśli akcja jest ciekawa, chcę wiedzieć, co będzie dalej. Przyglądam się. Tak powstaje pierwszy zarys opowieści. Dalszy ciąg filmu wyświetla się w czasie pracy i to jest przygoda, bo ja sama do końca nie wiem, jak potoczy się historia. Potrafię napisać książkę z głowy, bez konspektu, panuję nad wszystkimi wątkami, ale często robię też notatki. Zapisuję szczegóły, dane bohaterów i pomysły, które pojawiają się w najmniej spodziewanym momencie, żeby nie zapomnieć.
Potem siadam do komputera i mozolnie stukam w klawiaturę po kilka godzin dziennie. Całymi miesiącami. I wciąż się uczę.
PAM: Gabriel Garcia Marquez kiedyś napisał „ Gdybym nie został pisarzem, chciałbym być pianistą w barze. W ten sposób mógłbym przyczynić się do tego, by kochankowie czuli do siebie jeszcze większą miłość. Jeśli osiągnę tyle jako pisarz, że dzięki książkom ludzie będą się bardziej kochali, sądzę, że to sens, jakiego szukałem w życiu”. Jako wygląda „wyjście awaryjne” w pani przypadku? Czy takowe istnieje?
KM: Pracowałam w tak różnych zawodach w ciągu swojego życia, że nie boję się takiej sytuacji. Mogę robić naprawdę różne rzeczy i być szczęśliwa. Na przykład: potrafię piec ciasta i ciasteczka, mogłabym otworzyć cukiernię albo kwiaciarnię, bo kocham rośliny. Umiem zrobić prawie wszystko na szydełku: obrusy, firanki, ubrania, zwierzątka, koszyczki, mogłabym więc żyć z rękodzieła. Potrafię się zajmować dziećmi w każdym wieku, mogę prowadzić centrum korepetycji, uczyć języka polskiego i niemieckiego. W razie kryzysu potrafię zakasać rękawy i stanąć na taśmie w fabryce albo sprzątać. Wszystko można robić pięknie, dla dobra innych i czerpać z tego satysfakcję, choć oczywiście są zawody, o których się marzy. Takim zajęciem jest dla mnie pisarstwo i musiałoby się wydarzyć coś naprawdę bardzo poważnego, żebym z niego zrezygnowała.
PAM: O czym traktuje pani najnowsza powieść, która niedawno została napisana?
KM: Akcja rozpoczyna się w czasie świąt Bożego Narodzenia, więc opowieść wprowadza trochę w świąteczny nastrój, ale jest uniwersalna. Mówi o odwiecznym ludzkim poszukiwaniu patentu na szczęście. Głowna bohaterka nawet nie zauważyła, kiedy jej życie zaczęło osiadać na mieliźnie. Znikła miłość, radość, szczerość w związku. Literatura radzi w takich przypadkach rzucić wszystkim i wyjechać daleko lub poszukać Artura Żmijewskiego, który z miejsca rozwiązuje wszystkie kobiece problemy Ale ja nie wierzę w ,,Żmijewskich” czekających tuż za rogiem. Wiem też, że rzucanie męża, zwłaszcza kiedy ma się dzieci, wcale nie jest taką prostą sprawą. Marta, główna bohaterka, rozwiąże swoje problemy w inny sposób. Dostępny każdej kobiecie
PAM: Czy w czasie kariery pojawiły się myśli, aby spróbować sił w innym gatunku jak na przykład kryminał?
KM: Na razie nie myślałam. Dobrze się czuję w literaturze obyczajowej. Kryminał to zupełnie inny świat, który musiałbym zgłębić, a to by mi pewnie zajęło lata Ale kto wie, co czas przyniesie...
PAM: Których współczesnych pisarzy ceni pani w sposób szczególny?
KM: Wielu – to jedyna prawdziwa odpowiedź, ale wiem, że czytelnicy jej nie lubią W związku z tym kilka przykładów. Z tak zwanej literatury wysokiej: Wiesława Myśliwskiego i Ryszarda Kapuścińskiego. Jeśli chodzi o powieść obyczajową: Jodi Picoult, Diane Setterfield (za ,,Trzynastą opowieść ‘’) Małgorzatę Musierowicz (za pierwsze książki) Wojciecha Cejrowskiego jako pisarza, ale czytam naprawdę mnóstwo powieści, trzeba by wymienić wiele nazwisk.
PAM: Czy teza ”polscy literaci nie są doceniani na świecie, a często pomijani” jest prawdziwa? Nie ma pani wrażenia, że wielu doskonałych autorów jest niezauważanych, a rynek ewaluuje w kierunku zachodnich autorów, których teksty nie zawsze są wysokich lotów.
KM: To prawda, wspominałam o tym wcześniej. Ta tendencja do gloryfikowania tego, co obce, dotyczy u nas nie tylko rynku wydawniczego. Szkoda, że tak to właśnie wygląda, ale trzeba też zauważyć, że z każdym rokiem jest coraz lepiej. Literatura polska rośnie w siłę i wydawcy zaczynają ją doceniać. Zawdzięczamy to czytelnikom, którzy chętnie sięgają po utwory rodzimych autorów.
PAM: W naszym kraju rozwija się rynek wydawnictw oferujących publikacje ze współfinansowaniem. Czy to jest dobra droga dla autora, którego teksty odrzucają tradycyjni wydawcy?
KM: To jest mniej więcej tak, jakby ktoś pytał, czy wyjść za mąż za mężczyznę, którego się nie kocha, tylko dlatego, że nikt lepszy się nie trafia Nie wiem, każdy musi sobie na to pytanie odpowiedzieć sam.
Jeśli ktoś chce mieć po prostu wydrukowaną książkę, żeby ją postawić na półce, pokazać przyjaciołom, to jest to dobra droga.
Ale jeśli chciałby zostać pisarzem, zaistnieć w świadomości czytelników, a ma trochę pieniędzy na zbyciu, radziłabym zainwestować w tekst. Zamówić u specjalisty recenzję wewnętrzną, są firmy, które świadczą takie usługi, poprosić blogerów o opinię, oni naprawdę są niewyczerpanym źródłem wiedzy, nie bać się krytyki, poprawiania, pracy.
W tej branży wszystko jest możliwe, ale statystycznie o wiele częściej udaje się zaistnieć autorom wydającym w tradycyjnych wydawnictwach. Radziłabym więc, nie poddawać się. Każdy autor był przecież kiedyś zupełnie nieznany, wysyłał teksty i czekał na odpowiedź.
PAM: Dziękuję za rozmowę. Życzę kolejnych wielkich hitów wydawniczych wychodzących spod pani pióra, a raczej klawiatury.
KM: Ja również dziękuję za życzenia oraz zaproszenie do rozmowy i pozdrawiam serdecznie wszystkich Czytelników bloga.

 





 Wkrótce porozmawiam z kolejną autorką bestselerowych powieści.  Jej ostatnia powieść nie schodzi z list bestselerów, oraz jest dobrze przyjęta przez krytykę i recenzentów. Dodam, że najnowsza książka to pierwszy tom sagi rodzinnej.



Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...