"Zaklinacz dusz" - Izabela Janczarska


 Po książkę sięgnąłem po przeczytaniu kilku pozytywnych recenzji. Sam przygotowywałem opowiadania grozy i miałem nadzieję, że ta książka wskaże mi nowe pomysły w tym kierunku. Klimatyczna, ciemna okładka sprawiła, że nabrałem ochoty na przeczytanie tej, jak sądziłem ciekawej książki. A jak było? Z początku nawet nieźle, nawet byłem skłonny uwierzyć w cześć tekstu, w ich autentyczność, ale kiedy wchodziłem głębiej, wtedy coraz bardziej się zastanawiałem kto to napisał. Jedyne co mogę zaakceptować to istnienie dusz na ziemi. Co do przeprowadzania dusz przez autorów na drugą stronę mam wielkie wątpliwości. Inne historie są dla mnie wyssane z palca. Nie chcę tutaj skrzywdzić autorów, gdyż tak naprawdę jest ich dwóch, mimo że na okładce jest tylko jedna. 

  Autorka z okładki - Izabela Janczarska - z wykształcenia jest ekonomistą i fizjoterapeutą. Ukończyła liczne kursy z zakresu masażu, bioterapii, radiestezji, reiki, Silvy i tarota.
Drugim autorem jest nieżyjący już Tomasz Grzegorczyk z wykształcenia był towaroznawcą. Był członkiem Stowarzyszenia Naturo terapii. Wszechstronnie wykształcony w zakresie bioenergoterapii, Silvy i reiki itd.

 Pierwsza część książki to wspomnienia pani Janczarskiej. To historie z miejsc w których bywała głownie z Tomaszem i opisuje przygody z duchami i nie tylko. Cześć druga to przedruk artykułów Gregorczyka głównie  z czasopisma "Crystal".

 W książce jest silny wpływ new age, którego osobiście nie akceptuję. Jak dla mnie ta książka to niepotrzebnie wydane pieniądze i strata czasu na czytanie. Ale to tylko moje zdanie. Do tej pory spotykałem się wyłącznie z pozytywnymi opiniami.
 

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...